środa, 20 lutego 2013

Rozdział 2

Nazajutrz postanowiłam, że uprzątnę wszystkie dokumenty, stare notatki z wykładów, wydrukowane maile z zawiadomieniami o egzaminach i tym podobne. Trzy czwarte z nich nadają się pewnie tylko do wyrzucenia. Zjadłam szybkie śniadanie, napiłam się kawy i wzięłam się za sprzątanie. Po dwóch godzinach postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę. Nie wiedziałam, że tyle tego jest. Znalazłam nawet rysunek mojego brata, z czasów gdy ten miał 5 lat. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Basia lub Marta, pomyślałam. Podbiegłam do wyjścia i otworzyłam drzwi. Tak jak myślałam, była to Marta.
-Cześć.
-Cześć. Co się sprowadza w moje skromne progi?
-Tak właściwie to nic. Po prostu chciałam pogadać.
-A możesz gadać i jednocześnie składać papiery?
-Jasne. I tak nie mam co robić.
-No to bierzmy się do pracy – zarządziłam.
Po sekundzie układałyśmy już kolejne sterty dokumentów. Zajęło nam to jeszcze pół godziny. Potem Marta poszła do siebie. Zostało mi tylko biurko mojego narzeczonego.
Przeszukiwałam dokumenty i natrafiłam na jakiś list.
-Hej, co to? List z Kanady? - zdziwiłam się. Daniel nigdy mi nie mówił, że ma znajomych lub rodzinę w Kanadzie. Zaczęłam czytać list.
Vancouver, 15.08.2008 rok
Kochany Danielu!
Wiem, że od dawna nie chcesz się ze mną kontaktować. Spójrz na to z innej perspektywy. Nic Ci nie zrobiłam, czego nie mogę powiedzieć o Tobie. Masz syna, człowieku. MASZ SYNA! Wczoraj byłam na badaniach. Wyszło na to, że będzie to chłopczyk. Mam nadzieję, że się cieszysz. Gdziekolwiek teraz jesteś. Zawsze chciałeś mieć chłopca. Pamiętasz, jak chciałeś go nazwać? Tadeusz. Wyśmiałam Cię. Ale nazwę tak dziecko, jeżeli tylko wrócisz do Kanady. Chcę być z Tobą. Muszę. Nie poradzę sobie sama z porodem. Ze wszystkim. Proszę Cię wróć.
Wciąż kochająca Cię żona,
Gabriela”

Po policzku zaczęły spływać mi łzy. Żona? ON MA ŻONĘ? Co??? Zaczęłam czytać kolejne listy. Wyciągnęłam wnioski.
  1. Daniel ma żonę. W KANADZIE.
  2. Ma syna, jednak nie Tadeusza, tylko Adasia.
  3. Nie jest w separacji.
  4. Ma wściekłą narzeczoną. MNIE!!
Bolało mnie to, że ma żonę. Dlaczego mi nie powiedział? Jak mógł mi nie powiedzieć? Dobrze, rozumiem, że może i bym to źle odebrała czy coś, ale lepsze by było to niż zatajanie prawdy.

Załóżmy, że to jest przeszłość. Że mnie kocha. Że nic już nie czuje do tej kobiety. Tylko po co by mu wtedy były by te listy? Dlaczego je zatrzymał? Nie wiedziałam do zrobić. Nie skończyłam sprzątania. No bo po co? Usiadłam na kanapie zaczęłam gorzko płakać. Łzy spadały mi z oczu niczym strumień rozpoczynający swój bieg.
-Jak tak dalej pójdzie to będę tu miała powódź - zapłakałam cicho. Starałam się nie zachowywać głośno, bo to by tylko zbudziło podejrzenia moich przyjaciółek. Kocham je, ale nie chciałam z nimi teraz rozmawiać.
Kocham. Jedno słowo. Tyle znaczeń. Tak wiele interpretacji.
Z głębokich jak Bajkał rozmyśleń, wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Spakowałam szybko wszystkie rzeczy Daniela do torby, a tę wstawiłam do jego pokoju. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wyglądam, ale nie obchodziło mnie to. Podobno kocha się wnętrze.
Tylko mam radę. Dla wszystkich. Jak kochacie wnętrze, to musicie je znać.
Otworzyłam drzwi i gestem ręki zaprosiłam Daniela do środka. Kazałam mu usiąść na krześle i zaczęłam swoje kazanie.
-Danielu, powiedz mi do jasnej cholery co to jest? - położyłam przed nim na stole wszystkie listy, które znalazłam.
-Yyyy, to pewnie nie do mnie – zaczął się jąkać. Już wiedziałam, że coś ukrywa. To tak jak w przedszkolu. Przynosisz do przedszkola zabawkę i ona nagle znika. Pytasz kolegi czy ją widział. On mówi, że nie, ale się jąka i już wiesz, że to on ci zabrał zabawkę. Szkoda tylko, że tu chodziło o coś zupełnie innego.
-Nie do ciebie powiadasz? - zaczęłam czytać list. - Kochany Danielu. Nasze dziecko jest piękne. Nazwałam je Adaś, bo nie wróciłeś do domu w Kanadzie. Kocham cię i tęsknię Gabriela. I co dalej nie do ciebie?
-Nie wiem co to jest – bronił się. OSZUST!
-Nie zgrywaj niewiniątka okey? Skoro nie są twoje to dlaczego były w twoim biurku? Nie wierzę, że tak kłamiesz. Pomyśleć, że chciałam wyjść za takiego palanta.
-Oj no dobra. Daj mi się wytłumaczyć.
-Masz równo dwie minuty. Odmierzam czas. Bo nie chcę go już więcej stracić. Czas – start.
-No dobra. To już przeszłość. Poznałem ją kiedy miałem osiemnaście lat. Od razu się w sobie zakochaliśmy i wzięliśmy ślub. Po kilku miesiącach zrozumiałem, że jednak jej nie kocham. Powiedziałem, że muszę zrobić sobie przerwę, więc jadę do mojej ojczyzny, Polski. Wtedy poznałem ciebie i się
-Zakochałeś, potem oświadczyłeś, a teraz zrujnowałeś życie. Dzięki, ale tą część publiczność już zna – przerwałam mu. Można łatwo wywnioskować, że ja byłam tą publicznością.
-Nie dałaś mi dokończyć. Kocham cię mocniej niż kiedykolwiek byłbym w stanie pokochać Gabrielę.
-A jej powiedziałeś, że kochasz ją najmocniej na całym świecie. Kochany, nie wiem w jaki ty języku mówisz, ale w twoim ojczystym języku po superlatywach nie ma żadnych innych określeń. Więc jeżeli ją kochałeś najmocniej, to mnie już nie. Zacznij mówić z sensem, bo zostało ci tylko 20 sekund.
-Kocham cię. Nie umiem bez ciebie żyć.
Wyszłam z kuchni. Nie mogłam już słuchać tego biadolenia. Poszłam do jego pokoju. Wzięłam jego torbę i cisnęłam nią w powietrze niczym piłka do tenisa. Nie wiedziałam, że jestem taka silna.
-To twoja torba. Masz równo kolejne dwie minuty, żeby się ubrać i nigdy już tu nie wrócić. Odmierzam czas. Minuta pięćdziesiąt dziewięć, pięćdziesiąt osiem...
-Nie wiesz co tracisz.
-Teraz nic nie tracę. Jedyne co straciłam do bezcenny czas, który spędziłam z tobą. Wynocha.
-Zobaczysz, jeszcze mnie będziesz błagać, abym wrócił.
Zignorowałam go.
-Bon voyage – krzyknęłam gdy schodził po schodach. Jednak opłacało się znać francuski.
Trzasnęłam drzwiami najmocniej jak mogłam i rzuciłam się na kanapę. Po raz kolejny pokazałam, że jedyne co umiem zrobić w takiej sytuacji to płacz. Szczerze mówiąc było mi żal tej jego żony. Też chciałam się wpakować się w taki związek. Bez odwrotu.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie będę odbierać. To pewnie Daniel.
Myliłam się. Były to moje przyjaciółki. Zaniepokoiły się, gdy usłyszały trzask więc przyszły.
Otworzyły drzwi zapasowymi kluczami, które im dałam na wypadek mojej nagłej śmierci przy myciu naczyń czy coś. W życiu zdarzają się różne rzeczy.

Jednak nie znalazłam swojego księcia z bajki... Pewnie umrę samotnie...

Cześć! 
Jest już drugi rozdział, więc idziemy powoli do przodu.
Niebawem ukarze się trzeci, przełomowy rozdział.
W następnym rozdziale wprowadzę już motyw siatkarski. Chciałam
to zrobić w tym, ale wyszedł by strasznie długi, a ja nie chcę
Was męczyć. Postaram się dodać nowy rozdział w weekend, bo
wcześniej nie będę miała czasu. 
Pozdrowionka,
Just me
 

11 komentarzy:

  1. ostra akcja, widzę ;D nie mogę się doczekać weekendu, pani pisarko xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi. Postaram się dodać nowy rozdział w sobotę ;)

      Usuń
  2. Prosze pani!!!! Podoba mi sie ten rozdział a będziesz powracać myśłami do podstawówki żebym mogła sie pośmiac?? GUESS WHO?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawe opowiadanie, na pewno będę wpadać częściej i już czekam na weekendowy rozdział :D
    Pozdrawiam! :>
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dupek. W sensie, kiedy stwierdził, że jeszcze będzie go błagać, żeby do niej wrócił. A dobrze, krzyżyk na drogę kochany! No cóż, jestem którego siatkarza wprowadzisz w trzecim rozdziale.
    Nagła śmierć przy myciu naczyń mnie rozwaliła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś chochliki mi ostatnio wyrazy kasują :D Jestem ciekawa, którego siatkarza wprowadzisz ;)

      Usuń
  5. Śmierć przy myciu naczyń ? - Polak potrafi:)!!!!
    Nie mogę się doczekać jak potoczy się to dalej no i który siatkarz dla której dziewczyny. Informuj mnie u mnie na blogu
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń