poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 4


Powoli zaczęło się ściemniać. Park wydawał się teraz jakiś taki ponury. Liście na drzewach szeleściły niczym kartki w ulubionej książce.
Ten wieczór był wyjątkowo ciepły. Co prawda słońca nie było, ale jego promyki wciąż oświetlały ten zakątek kuli ziemskiej.
-Zimno ci? - zapytał Aleks.
-Przecież jest ciepło, jakim cudem mogłoby mi być zimno?
-No bo się trzęsłaś. Myślałem, że to z zimna.
-Nie, spokojnie. Tylko chmura złych wspomnień – siliłam się na uśmiech. Coś mi chyba jednak nie wyszło.
-Wszystko ok? - spytał z troską.
-Tak.
-To dobrze. Odprowadzić cię?
-Jasne. Nie ma sprawy.
Szliśmy główną alejką. Gdyby ktoś nie wiedział, że praktycznie się nie znamy, pomyślałby, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Wydawało mi się, że go już gdzieś widziałam. Ten uśmiech, tę twarz. Zastanowiłam się. Nie, nie przypomnę sobie. Westchnęłam. Czemu akurat ja muszę mieć sklerozę?

~Aleks~

Dziewczyna, którą dzisiaj poznałem zaczęła trząść się z zimna. Zdziwiłem się, bo było ciepło.
-Zimno ci? - zapytałem.
-Przecież jest ciepło, jakim cudem mogłoby mi być zimno?
Uśmiechała się, choć wiedziałem, że było jej trudno.
Skąd ja ją znam? Wydaje mi się, że kiedyś już ją widziałem. Miałem kompletną pustkę w głowie. Postanowiłem odprowadzić ją do domu. Chyba bała się iść sama. Szliśmy aleją, a ja cały czas ją zagadywałem, bo nie chciałem, by znów płakała. Sam też nie chciałem okazywać słabości. Jednak to było dla mnie za trudne. No przepraszam bardzo, ale mam niecałe 23 lata. Mam chyba prawo być wrażliwym, nie?
-Hej, nie płacz – zagadnęła mnie. - Nie ma co.
-Łatwo tak powiedzieć.
-Wiesz. Najgorzej jest właśnie powiedzieć. Bo jak coś mówisz, to musisz być tego pewien.
-Teraz sobie pewnie myślisz, jaki to ja jestem słaby. Nic tylko płaczę. Podobno płacz jest oznaką słabości.
-Płacz? Oznaką słabości? - zaśmiała się szczerze. - Jedyną oznaką słabości jest to, że nie mówimy o swoich uczuciach.
-Tak myślisz? - zapytałem nie dowierzając. Amelia od razu by mnie wyśmiała. Poza tym nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim stwierdzeniem.
-Oczywiście. Nauczyły mnie tego w podstawówce moje przyjaciółki.
-Utrzymujesz z nimi kontakt?
-Jasne! Mieszkają obok mnie.
-No tak, wy przynajmniej macie gdzie mieszkać – westchnąłem pod nosem, bo nie chciałem, żeby Ada mnie usłyszała. Jednak to nie umknęło jej uwadze.
-A ty nie masz gdzie?
-No niezbyt.
-A gdzie mieszkałeś z tamtą dziewczyną?
-W moim małym mieszkaniu, tylko, że ona je zajęła.
-Nie masz gdzie nocować?
-Nie.
-To może chodź do mnie! Umiejscowię cię w pokoju mojego byłego narzeczonego.
-Mogłabyś? - spytałem. Ta dziewczyna była dla mnie strasznie miła. Zachowywała się jakby była moja matką.
-Bez problemu. Ale jutro przyjeżdża moja rodzina, więc musiałbyś znaleźć sobie inne lokum na jutrzejszą noc.
-W porządku. Bardzo ci dziękuję.
-Jeszcze nie dziękuj. Musisz najpierw ocenić mieszkanie – uśmiechnęła się.
~Ada~

Biedny ten Aleks. Nie dość, że dziewczyna zostawiła go w tak okrutny sposób, to jeszcze zabrała mu mieszkanie. Niech biedaczysko przenocuje u mnie. Co mi szkodzi?
Weszliśmy do domu.
-Chcesz coś do picia? - zapytałam.
-Nie, dzięki.
-Napijesz się herbaty – zarządziłam.
-Przecież mówiłem, że nic nie chcę – uśmiechnął się Aleks.
-Ale ja powiedziałam, że napijesz się herbaty – odpowiedziałam tym samym.
-Jesteś strasznie uparta! - powiedział.
-Jeszcze tylu rzeczy o mnie nie wiesz – odpowiedziałam po czym nastawiłam wodę na herbatę. - Ja o tobie zresztą też. Opowiedz mi coś o sobie.
-Może ty zacznij.
-Jak chcesz. No więc zaczynam. Mam 25 lat, mieszkam tu od pięciu. Urodziłam się na południu Polski i przyjechałam tu na studia. Studiuję dietetykę. Za dwa lata opuszczę uczelnię i postaram się o pracę tu, w Bełchatowie. To jest moja teraźniejszość i przyszłość. 
-A co z przeszłością? - zapytał. nie lubiłam opowiadać o swojej przeszłości. Może to dlatego, że jeszcze nie zaszyłam ran po upadku? Jednakże prędzej czy później musiało nadejść to pytanie. Chciałam ominąć ten temat, ale jak Aleks pyta prosto z mostu, to tak samo odpowiem.
-Przeszłość... Wspominam dosyć dobrze, ale z jednym małym wyjątkiem. Kiedy miałam czternaście lat pojechałam na Mistrzostwa Polski Juniorów w pływaniu. Wygrałam finał 400 metrów stylem dowolnym, czyli tak zwanym kraulem. Dostałam się do Śląska Wrocław i tam trenowałam. Gdy miałam 16 lat zostałam powołana do kadry narodowej. Jeździłam na przeróżne zawody. Kiedy byłam pierwszy raz na olimpiadzie zwyciężyłam wyścig na 200 i 400 metrów kraulem – podeszłam do komody i wyciągnęłam dwa ciężkie, złote medale. Podałam je Aleksowi. - Niestety na drugiej olimpiadzie nie poszło mi już tak dobrze. Powiem inaczej. Poszło mi okropnie. W pierwszym wyścigu nabawiłam się kontuzji, która wykluczyła mnie z zajęcia któregokolwiek miejsca. To było kiedy miałam dwadzieścia dwa lata. Od tamtej pory nie pływam, a ludzie o mnie zapomnieli.
Westchnęłam cicho. Trudno się przywraca takie wspomnienia.
-Byłam już tak daleko. Mogłam osiągnąć wszystko, a tymczasem siedzę w domu i wylewam kolejne łzy, bo mój narzeczony ma żonę i dziecko – zaczęłam płakać. Aleks podał mi jeszcze jedno opakowanie chusteczek. Skąd on ich tyle ma?
-Nie płacz. To przecież nie twoja wina.
-No niby nie, ale wszystkie moje marzenia legły w gruzach. Wszystko na co pracowałam tak długo. Całe moje życie poświęciłam pływaniu, a co w zamian dostaję? Nic. Kompletnie nic – strząsnęłam łzy. - Chodź, coś ci pokaże.
Weszliśmy do mojego pokoju. Naszym oczom ukazały się medale, puchary, dyplomy. Wszystko, co osiągnęłam przez całe życie.
-Nigdy już nie wrócę do pływania, ale warto mieć wspomnienia.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Zobaczyłam Martę i Basię. Wparowały do mojego pokoju.
-Cześć! Jak się trzymasz?
-Jeszcze nie umarłam. Siadajcie. Chcecie coś do picia? - kiwnęły głowami twierdząco.
-Chodź Aleks! - zawołałam go. - Poznasz moje przyjaciółki!
Aleks wszedł do pokoju.
-Cześć. Jestem Aleks – przywitał się.
-O mój Boże ja już chyba umarłam. Basia uszczypnij mnie – powiedziała Marta.
-Ada, co tu robi Atanasijveic? - spytała.
-No powiedzmy, że znalazłam go w parku – uśmiechnęłam się do niego.
-Da mi pa-pa-pan autograf? - spytała Basia
-Jaki pan? Jestem Aleks. Poza tym, z tego co mówiła mi o was Ada, jestem od was młodszy – uśmiechnął się.
-Na to wygląda – powiedziała już trochę bardziej ogarnięta. - To podpiszesz się mi?
-Jasne.
Dziewczyny pobiegły po notesy, a ja w tym czasie zalałam wodę na herbatę.
-Wiedziałam, że skądś cię znam – powiedziałam do Aleksa.
-To samo myślałem o tobie – uśmiechnął się. - Teraz już wiem skąd cię pamiętam.
-Skąd?
-Z olimpiady. Oglądałem wszystkie odkąd skończyłem dziesięć lat.
-No widzisz. Praktycznie wszystko już o sobie wiemy – uśmiechnęłam się i podałam mu kubek z herbatą.

Bajki. Byłoby świetnie, gdyby się spełniały...

Cześć!
Taka mała niespodzianka, dodaję wcześniej rozdział numer 4.
Postanowiłam sobie, że będę pisać odrobinę dłuższe rozdziały.
Gdzieś tak na 3 strony w Ms Wordzie.
Nie jestem w 100% procentach zadowolona z tego, co 
tu wymodziłam, ale chcę poznać Waszą opinię.
Następny post być może w czwartek?
Trzymajcie kciuki za Skrę!
Just me

3 komentarze:

  1. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
    http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ugh. O kontuzjach wie coś moja bohaterka ;)
    Biedny Alek. Że tak się dał wykopać ze swojego mieszkania? Nie no, zawsze wyobrażałam go sobie jako silnego faceta, a tu taki obrót o 180 stopni. Nie dziwię się jednak, bo każdy może od czasu do czasu przejść pewne załamanie.
    Wyczuwam tutaj przyjaźń w najbliższej przyszłości. Co najmniej ;)

    OdpowiedzUsuń