Opowiedziałam o
wszystkim moim przyjaciółkom, włącznie z najmniejszymi
szczególikami. Tylko im na tym świecie mogłam zaufać. Do tej pory
myślałam, że mogę zaufać również Danielowi. To niesamowite,
jak szybko można się przejechać na ludziach. Jednego dnia
wierzysz, że wszystko będzie pięknie, że twoje życie się
ułoży... A drugiego dnia leżysz na kanapie i rozpaczasz, bo nie
masz nikogo, kto by cię trzymał przy życiu.
Nie licząc moich
przyjaciółek oczywiście. Odkąd tylko pamiętam były ze mną w
trudnych chwilach. W podstawówce, gdy na zabój się zauroczyłam w
chłopcu, który nie był dla mnie stworzony, w gimnazjum, kiedy
przechodziłam przez tak zwaną depresję, a nawet w liceum, ale
dlaczego to może już lepiej nie opowiadać. Grunt, że zawsze były
ze mną. W złych i w dobrych chwilach. Jakbyśmy były małżeństwem.
Ale nie powiem, że nie byłam niewdzięczna. Dziewczyny zawsze mogły
i mogą w dalszym ciągu liczyć na radę. Mam nadzieję, że wiedzą,
że nawet jakby się w moim życiu waliło i paliło (jak teraz)
zawsze, ale to zawsze mogą liczyć na pomocną dłoń z mojej
strony.
-Z resztą. Czym ja
się przejmuję? Na świecie są większe problemy jak głód, brak
czystej wody, albo chociażby globalne ocieplenie. Moje problemy są
tylko kroplą w wielkim oceanie rozpaczy całego świata. Badałyście
kiedyś pojedyncze krople wody? - spytałam z ironią w głosie. - Ja
też nie. Więc nie ma co się przejmować
Chciałam być
„silna”. Podobno jak się sobie coś wmawia, to się potem tak
myśli i się w to wierzy. Oj, jak ja bym tak chciała. Tak po
prostu wmówić sobie, że wszystko będzie dobrze. Że kiedyś tak w
dalekiej, odległej przyszłości poznam kogoś, przy kim zapomnę o
Danielu.
-Gnojek –
podsumowała go Basia. - Bo wiesz, nie powiem gorzej.
-Nie ma co go
wyzywać. Zrobił jak zrobił. Zrujnował mi życie. Pomalował je na
szaro buro. Ale trzeba iść dalej, nie? Trzeba się wziąć do
roboty i zapomnieć – mówiłam, choć po policzku zaczęły mi
płynąć kolejne łzy.
-Tak tylko mówisz
– powiedziała Marta. - A myślisz zupełnie inaczej.
-Trudno by było
teraz nie myśleć inaczej – mruknęłam pod nosem.
Nie uważałam, że
się z tym pogodzę, że będę żyła szczęśliwie. Jak ja
mogłam... Nie. Wina nie leży tu po mojej stronie. Nie ma mowy.
-Może przejdziemy
się, co? Dotlenisz umysł i trochę się ruszysz – zachęcały
mnie dziewczyny. -Pamiętasz kto powiedział, że szybki spacer to
sposób na wszystkie smutki?
-No, niby ja.
-Nie niby, tylko
ty. Wstawaj idziemy – zarządziła Basia.
-Dziewczyny,
naprawdę doceniam wasze starania, ale ja muszę sama z tym pobyć.
Nie zrozumcie mnie źle.
-Dobrze, nie
rozumiemy cię źle. Tylko nie zrzuć się z mostu – powiedziała
Marta. Jak mogłam się nie uśmiechnąć, co?
-Spokojnie. W
najbliższej przyszłości nie mam tego w planach.
Ubrałam się w
pierwszą lepszą bluzę z napisem : „Zagłębie Lubin” i w
dżinsy... Z resztą kogo to obchodzi jakie i wszyłam z domu.
Pożegnałam się z moimi przyjaciółkami, z milion razy
zapewniając, że nie zrzucę się z mostu, nie podpalę sobie włosów
i nie zatruję się. Z resztą po co miałabym to robić?
Szłam alejką
parku. Po drodze zahaczyłam o spożywczak, gdzie kupiłam sobie
wielkie opakowanie lodów karmelowo – śmietankowych. Usiadłam na
ławce, która wydała mi się w miarę czysta. Z zawzięciem
pałaszowałam lody zajadając swoje smutki. Według reguł moich
dziadków. „Zjedz więcej, nie będziesz smutny”. A potem, kurde,
nie dopinaj się w spodniach.
Nagle
oprzytomniałam. Moja rodzina jutro przyjeżdża. No nie! Nie dosyć
mam już problemów? Połknęłam kolejną łyżkę lodów. Aż mi
się zrobiło zimno na zębach. Chyba każdy z nas zna to uczucie.
Co ja im powiem? O
hej, witajcie nie widzieliśmy się tak długo. No więc zaręczyliśmy
się z Danielem, ale on ma żonę i dziecko i cholera wie, gdzie
teraz jest. A co tam u was? Nakarmiliście kota przed wyjazdem? Nie?
O nie, biedaczysko. Bracie mój, Bartoszu, wsiadaj do auta, to nic,
że nie masz 18 lat, i jedź nakarmić kota!
Powiedzmy, że
trochę mi odbija. Mój kot nie żyje od dwóch lat.
Nagle usłyszałam
trzask łamiącej się gałązki.
-Amelia, co ty
robisz?! Zostań!! - jakiś chłopak gonił kobietę idącą
zabójczym tempem. - Amelia!! Powiedz chociaż, dlaczego odchodzisz?
Koleś w końcu ją
dogonił. Odwróciła się i spojrzała na niego. Mimo, że
siedziałam około sto metrów od nich czułam w jej oczach sztylety.
Mogłaby zabić wzrokiem. Nie żartuję.
-Dlatego, że
ciebie nie kocham. Byłeś jednorazową przygodą, która dobiegła
końca. Astalawista, bejbe – powiedziała z uśmiechem na twarzy i
pobiegła w stronę wschodu.
-Nie, no!! -
wrzasnął chłopak i usiadł na ławce przede mną. Nie widziałam
jego twarzy, ale coś mi się wydawało, że go kiedyś już
widziałam. Zrobiło mi się go żal. Bardziej niż siebie samej.
Widać, że był młodszy ode mnie. Takie małe dziecko, które
zgubiło mamusię w wesołym miasteczku i zamiast się cieszyć z
zabawy płacze. Gorzkie łzy leją mu się po twarzyczce i nagle
przychodzi dobry duch (lub ochroniarz) i ociera jego łzy i mówi, że
znajdzie mamusię. I znajdują ją. I dziecko znów jest szczęśliwe.
Postanowiłam zabawić się więc w dobrego ducha, bo ochroniarzem
nie jestem, i podeszłam do niego. Wyciągnęłam w jego kierunku
rękę z lodami.
-Masz. Zjedz coś –
powiedziałam.
-Nie, dzięki. Nie
mogę jeść lodów.
-Gościu, to jedyny
sposób na doła. Bierz – pomachałam mu lodami przed nosem. Lekko
się uśmiechnął i i zabrał ode mnie lody.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
-Jak ona mogła mi
to zrobić? - wystrzelił nagle. - Ona. Ja. Ja ją kocham.
Na moich oczach się
rozklejał. Matko, co ja mam zrobić? Jakiś chłopak płacze mi
praktycznie na ramieniu. Jezusie z Matką, dopomóżcie mi.
-Coś wiem na ten
temat – westchnęłam tylko. - Siedzę tu, bo mój narzeczony ma
żonę i dziecko w Kanadzie. I przez 5 lat mi o tym nie powiedział.
Wywaliłam go z domu, nie wiem gdzie teraz jest i co się z nim
dzieje. Też go kocham.
-Przykro mi –
teraz to ja zaczęłam płakać. Jak taka mała dziewczynka. Może i
nadal nią byłam?
-A jutro na dodatek
przyjeżdżają moi rodzice i mój brat i będą mi pieprzyć o tym,
że to na pewno jakieś nieporozumienie – dodałam przez łzy.
Chłopak podał mi chusteczkę higieniczną.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy.
Zjadłaś już prawie wszystkie lody. Idziemy po nowe?
-Ledwo się znamy,
a mamy już chodzić razem do spożywczaka? - zaśmiałam się.
-Czemu nie –
odpowiedział mi tym samym. - Idziesz?
-Jasne.
Poszliśmy przez
alejki opowiadając sobie o naszych złamanych sercach. Chłopak
opowiadał o Amelii i o tym, że nie może pojąć, dlaczego go
zostawiła.
-Ona nie była
ciebie warta.
-A może to ja jej?
-Chłopcze, nie
wiem jak masz na imię i ile masz lat, ale pamiętaj wina zawsze leży
po stronie drugiej osoby.
-Aleks, 23.
Nieskończone 23.
-Ada, 25. Skończone
25.
Oboje się
uśmiechnęliśmy i poszliśmy po lody.
-Lubisz karmelowo –
śmietankowe? - spytałam.
-Owszem. A ty
lubisz orzechowe?
-Ubóstwiam.
Życie jest bajką.
Szkoda tylko, że to Andersen pisał jej treść. I że nie kończy
się happy endem tak jak byśmy tego chcieli.
Siemka!
Jest i trzeci rozdział. Miałam wprowadzić trochę więcej
siatkówki, wiem, ale na razie mam kompletny brak
natchnienia. Póki co musi wam wystarczyć to, że Ada poznała
Aleksa. Jak to się dalej potoczy?
Nikt nie wie. Nawet ja. Końcówka jest wciąż dla mnie
tajemnicą ;)
Od razu też wyjaśniam. Baśnie Andersena (np. Dziewczynka z
zapałkami) nie kończą się szczęśliwie, więc stąd
takie porównanie ;)
Następny post już w środę lub czwartek
Pozdrawiam,
Just me
Och, jakież filozoficzne zakończenie XD Super <3 Ciekawa jestem, co ty tam dalej wymyślisz. No, oprócz faktów oczywistych... Wiem z kim zestwatasz bohaterki! :D
OdpowiedzUsuń"Ciepłe pozdrowionka", pozwolę sobie zacytować :*
Dzięki ;) Nie bądź taka pewna, wszystko przynajmniej z pięć razy poprzewracam do góry nogami :) Miło mi, że ci się podoba ;)
UsuńPS. świetny nowy wygląd bloga. artystyczny taki xD
OdpowiedzUsuńKrótki, a treściwy. No nie wiem, do tej pory nie widziałam jeszcze płaczącego faceta, mam nadzieję, że kiedyś tego nie nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńSądząc po nagłówku, będą razem. Uwielbiam to zdjęcie Aleksa, zapunktowałaś sobie u mnie :D
Dodałam nowy rozdział, zapraszam.
Spodobało mi się to z Andersenem (chociaż są gorsze opowiadania niż dziewczynka z zapałkami np. na końcu "czerwonych trzewików" dziewczynce odrąbują nóżki siekierą)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, człowiek uczy się całe życie ;) Następnym razem przeczytam wszystkie baśnie ;)
Usuń