środa, 27 lutego 2013

Rozdział 5


Następnego dnia, o godzinie 13 miała przyjechać moja rodzina. Chociaż znając moją mamę przyjadą o 12. Przekręciłam się na drugi bok i spojrzałam na zegarek. 10.15. Czas wstawać. Przeciągnęłam się niczym niedźwiedź po śnie zimowym. Bardzo dobrze mi się dzisiaj spało. Nie licząc oczywiście tego, że poszłam spać o 23.00, i że śniły mi się koszmary. Weszłam do kuchni, a moim oczom ukazał się stół pełen smakowitości i świeżo zaparzona kawa. No to teraz mnie zatkało.
-Dzień dobry – przywitał mnie Aleks.
-Ty to zrobiłeś?
-Tak. Muszę się jakoś odwdzięczyć za możliwość przenocowania u ciebie.
-A dajże z tym spokój! To tylko taka koleżeńska przysługa – uśmiechnęłam się.
-W każdym bądź razie, dziękuję. A teraz siadaj i jedz.
Popatrzyłam na stół.
-Sama mam to zjeść? - zdziwiłam się.
-Jak chcesz to ci potowarzyszę.
-Zakładam, że za chwilę wparują tu Marta i Basia, ale siadaj.
Zgodnie z moimi przypuszczeniami po kilku minutach dziewczyny dołączyły do mnie i do Alka.

Dwie godziny później przyjechali moi rodzice. Nie powiem, że byłam jakoś super przygotowana na to spotkanie, ale cóż począć.
-Dasz sobie radę? - spytał Aleks.
-Spróbuję – westchnęłam. Ostatni raz widziałam moją rodzinę miesiąc po kontuzji kolana, na tej nieszczęsnej olimpiadzie.
-Na pewno?
-Spokojnie. Mam 25 lat, poradzę sobie.
-Na pewno?
-Przestań mnie tak pytać - zdenerwowałam się.
-Przepraszam – dodałam po chwili. -Po prostu zawsze przed rozmową z rodzicami się strasznie denerwuję.
-Bez obaw. Zostać z tobą?
-Nie, dzięki.
-Spoko.
-Masz się gdzie podziać?
-Tak, zadzwonię do kolegów, może użyczą mi kawałek podłogi – uśmiechnął się.
-A dlaczego nie zadzwoniłeś do nich wczoraj?
-Bo zaraz by się pytali o wszystko, a ja nie jestem zbyt wylewny jeśli o to chodzi.
-No może nie jesteś zbyt wylewny w opowieściach, ale łez sobie nie szczędzisz – uśmiechnęłam się.
-Eeeeej!
-No co? Nabijanie się z ludzi poprawia mi humor.
-Ale mi nie.
-Dobra przestaję.
-Serio?
-Tak.
-Ok – uśmiechnął się. - Dziękuję za wszystko.
-Niczego dla ciebie nie zrobiłam. Nie masz za co dziękować. Jeszcze raz usłyszę, że mi za coś dziękujesz to skrócę cię o głowę.
-I tak będziesz ode mnie niższa – widać, że lubił się ze mną drażnić.
-Wiesz co?
-Co?
-Z całego serca ci życzę, abyś w najbliższej przyszłości się potknął – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Jakie to miłe z twojej strony!
-Wiem.
-Cudownie.
-Przecudownie.
-Przeprzecudownie.
-Nie ma takiego określenia.
-Jest.
-Kurde, kto tu zna gramatykę polskiego?! - wskazałam na siebie. Wątpię, żeby serb znał gramatykę mojego ojczystego języka. Nagle coś mi przyszło do głowy. - Wiesz, mam prośbę.
-Jaką?
-Powiedz : Grzegorz Brzęczyszczykiewicz.
-Nie.
-To cię nie wypuszczę z tego domu!
-Oj no, dobra. Gszegosz Bszeszyczy...... nie to za trudne.
-No to stąd nie wyjdziesz.
-No to zostanę tu jak przyjadą twoi rodzice.
-Kurde. Dobra, tym razem ci odpuszczę, ale jak cię spotkam następnym razem nie będzie już tak łatwo.
-Ok.
-Ok. Pa.
-Hej. Zadzwoń – podał mi karteczkę ze swoim numerem.
-Po co?
-Wiesz, gdybyś chciała się jeszcze wypłakać, to służę ramieniem.
-Nie będziesz służył, jak ci je odłamię.
-Jak można odłamać ramię?
-Tak samo jak powiedzieć Grzegorz Brzęczyszczykiewicz – uśmiechnęłam się.
-Jesteś niemiła.
-Ada. Do usług. Od zawsze i na zawsze.
-Dobra, do zobaczenia.
-Pa!

Zamknęłam drzwi. Co ja sobie myślałam zapraszając nieznajomego do swojego domu, dając mu gdzie spać? Kurde, pieprzone 'dobre serducho' jakby to ujęła moja babcia. No bo to nie jest codzienny widok. Dwumetrowy facet, płaczący, który siedzi na ławce i rozmyśla nad sensem istnienia. Nosz kurde, jak tu się nie rozczulić? Nigdy przedtem nie widziałam nikogo, kto by tworzył powódź rozpaczy nad swoim grobem.....
Boże....Muszę przestać czytać horrory. Ewidentnie. 'Tworzyć powódź rozpaczy nad swoim grobem', Jezusie z Matką!
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Z tego, co widać, odgrywa on znaczącą cześć mojego życia.
-Adusiu, moja córeńko! - uściskała mnie mama. Popatrzyłam błagalnie na tatę. On najwidoczniej zrozumiał, o co mi chodziło i odciągnął mamę ode mnie.
-Cześć, Ada – przywitał się.
-Hej. A gdzie zgubiliście Bartka?
-Nie zgubili, niestety – westchnął mój brat.
-Och ten optymizm – zaśmiałam się. - Tęskniłam za tobą, krasnalu.
Odgarnęłam mu włosy do tyłu. I tak jestem od niego wyższa.
-Jak się trzymasz, kotku – zagadała mnie mama. - Wiem, że ciężko ci się żyje...
Czy ona wie o Danielu??
-W jakim sensie? - spytałam niepewnie.
-No wiesz, chodzi mi o zawody, kontuzję... Rozumiesz?
Pfffffffu. Kamień z serca.
-Rozumiem, ale pojąć nie mogę – westchnęłam pod nosem. - To już było 2 lata temu. Nawet więcej. Nie chcę tego rozpamiętywać.
-Agnieszka, odpuść. Ja też byłem kontuzjowany swego czasu i nie grałem w piłkę nożną. Wiem jak to jest, gdy jeszcze się z tym człowiek nie pogodzi, a inni już chcą mu 'pomagać' – zrobił cudzysłów w powietrzu.
Mój tatuś kochany.
-Hej, napijecie się czegoś, zjecie coś? Z resztą, po co ja się pytam, wiadomo, że coś zjecie – uśmiechnęłam się.
-Słońce, a gdzie jest Daniel? - spytała mama. Kurde, ona jest po prostu mistrzem.
-Teraz pewnie gdzieś w Kanadzie lub pod mostem – mówiłam siląc się na uśmiech.
-Ada, co się stało?
-A co się miało stać? To, że ma obywatelstwo Polskie i Kanadyjskie, i że ma żonę i syna, i że się zaręczyliśmy, a on teraz jest nie wiadomo gdzie, to wszystko jest na porządku dziennym – mówiłam przez łzy. - Miesiąc temu się zaręczyliśmy, podczas gdy on ma żonę i dziecko.
-Adusiu, to na pewno jakieś nieporozumienie – próbowała pocieszać mnie moja mama.
-Nieporozumienie? Nieporozumieniem jest na przykład to, że mówisz, że to nieporozumienie – zaczął mi się plątać język. - Kochałam go, a on kochał swoją żonę.
-To masz przerąbane, siostra – wtrącił się dotąd milczący Bartek
-Ten twój optymizm jest kurde bardzo realistyczny – powiedziałam po czym przytuliłam mojego małego braciszka. No dobra, nie takiego małego, ale zawsze młodszego o 9 lat, prawda? - Obiecaj mi, że zanim kogoś poznasz i będziesz chciał się oświadczyć, to zadzwonisz do mnie, ok?
-Jasne, siostra – odpowiedział.
-Dawno nie widzieliśmy was tak zgodnych – westchnęła mama.
-Może dlatego, że dawno się nie widzieliśmy? - zapytałam.

Mimo rozmów o Danielu i byłej karierze miło mi zleciał ten wieczór. Następnego dnia moi rodzice wraz z Bartkiem mieli pojechać do domu, bo mój brat miał jakieś zawody w piłkę ręczną. No proszę. Każdy z mojej rodziny uprawiał jakiś inny sport. Mój tata piłkę nożną, mama biegała na biegówkach, ja pływałam, mój brat gra w ręczną.
Jaka sportowa rodzinka.

Następnego dnia pożegnałam się z rodziną.
-Spokojnie, nic mi nie będzie. Poradzę sobie, mam 25 lat – odpowiadałam na pytania typu 'poradzisz sobie?'
Nie, kurde, zrzucę się z samolotu.
Prawie że na siłę wepchnęłam ich do auta i pomachałam na pożegnanie.
-Cześć! - krzyknęłam jeszcze za nimi. Weszłam do swojego mieszkania i położyłam się jak długa na łóżku. Oglądałam swoje puchary i medale.
Kurczę, czy naprawdę już wszystko stracone?

Czas chyba zacząć żyć w realnym świecie. W końcu bajki to tylko fikcja...
No to miałam pisać dłuższe rozdziały, ale coś mi nie wychodzi.
 Tego rozdziału nie mogę zaliczyć do udanych. 
Niestety, ze względu na natłok zawodów, testów, nauki
nie mam za bardzo jak pisać. Mimo to postaram się, żeby rozdziały
były dłuższe od piątku, kiedy to ukaże się nowy
rozdział. 
Do boju, Skra, do boju!
Just me
 

4 komentarze:

  1. hoho, niezły ten wątek z nieudaną karierą. :D nie mogę się doczekać piątku, moja ty pisarko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A, Grzegorza Brzęczyszczykiewicza pamiętam bardzo dobrze, bo kilka razy puszczałam sobie to nagranie ze szkoły językowej, śmiejąc się z Wytze i Aleksa.To było takie słodkie :>
    Czekam na kolejny rozdział ;) I więcej Alka. Ale to chyba wiadome ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, ha, ha... Nieodmiennie Grzegorz B, łamie języki obcokrajowcom :) Przypomniało mi się jak w Igłą Szyte Daniel Castellani też miał z tym problem. Popieram Justberrry- more and more Aleksa! ;)

    + zapraszam do mnie na ósemkę, S.;*
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Też kilka razy słuchałam to nagranie, na którym Kooistra i Aleks próbują powiedzieć "Grzegorz Brzęczyszczykiewicz" i to było komiczne :D
    Czekam na następny :)

    http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ - jeżeli masz ochotę, zapraszam na piętnasty rozdział :)

    OdpowiedzUsuń