sobota, 2 marca 2013

Rozdział 6


~Aleks~

Wróciłem do swojego mieszkania i zabrałem swoje rzeczy. Najwidoczniej Amelia gdzieś poszła, bo nie było jej w środku. Pospiesznie spakowałem torbę i wybiegłem z budynku. Spacerkiem szedłem do Cupka. To on miał mi użyczyć metr kwadratowy podłogi. Po kilkunastu minutach dotarłem na miejsce. Zapukałem do drzwi.
-Otwarte!
-Cześć, Cupko – uśmiechnąłem się.
-Cześć stary. Możesz mi wyjaśnić dlaczego nie było cię wczoraj na treningu?
-A tak jakoś.
-Kurde, Nawrocki prawie że wyszedł z siebie.
-Przykro mi.
-Coś się stało?
-Amelia ze mną zerwała – powiedziałem.
-Nie gadaj! Zawsze wiedziałem, że jest głupia. I co później ze sobą zrobiłeś? Słuchałeś dołujących piosenek i jadłeś lody truskawkowo – miętowe? - spytał.
-Cupko, ile razy mam ci tłumaczyć, że to są twoje ulubione lody, nie moje? - uśmiechnąłem się. Szturchnąłem go w bok i odłożyłem torbę do przedpokoju.
-Wychodzisz? - spytał mnie Cupko.
-Tak, idę się przejść. Chcesz iść ze mną?
-Nie, dzięki. Dawno mnie nie było na twitterze, wiesz obowiązki przede wszystkim – uśmiechnął się.
-Spoko, rozumiem. To pa! - krzyknąłem schodząc już na dół.

Szedłem wzdłuż chodnika prowadzącego aż do końca ulicy. Włączyłem szare komórki i zacząłem myśleć. Amelia. Tak, to główny powód moich rozmyślań. Dziwne, że w ogóle chcę utrzymać z nią kontakt. Chociażby taki „telepatyczny”.
Jezu. A zawsze myślałem, że jestem silny. Przynajmniej chciałem stwarzać takie wrażenie. Ludzie nie muszą widzieć, że tak naprawdę jestem kimś innym.

Jedno jest pewne. Człowiek ma trzy osobowości : prawdziwą, fałszywą i tzw. 50/50.
Tylko komu jaką pokazuję?

Siatkówka to moje życie, pasja, póki co, jedyna miłość. W dodatku sposób na wyżycie się. I jak to zwykł mówić Cupko : „Gdy ci smutno, gdy cy źle, idź se zagraj, wyżyj się”. Uśmiechnąłem się. Co jak co, ale przyjaciela mam genialnego.

~Ada~

Miałam zamiar się położyć spać. Jak takie małe dziecko. Spać po południu. Kto to widział?
Leżąc na łóżku w mojej słodkiej piżamce w krówki rozmyślałam nad powstaniem wszechświata, co zwykłam czynić od czasów podstawówki, gdy zamiast piąć się po bluszczu, spadałam w dół. Zaczęłam sobie wspominać. Jakie życie było piękne, kiedy w piątej klasie jechaliśmy na Zieloną Szkołę. Pamiętam. Siedziałam wtedy na samym końcu autokaru i przez bite dziesięć godzin wraz z przyjaciółmi śpiewałam piosenki. Jakie życie było piękne, kiedy moim największym zmartwieniem było to czy ktoś skomentował mój post na facebooku. Jakie życie było piękne, kiedy zamiast kuć do zaliczeń, siedziałam i kleiłam graniastosłupy na matematykę.
Jak ja bym chciała cofnąć czas. Nie dlatego, dlaczego większość by chciała, nie żałuję niczego, co zrobiłam w życiu, tylko po to, by poczuć jeszcze choć przez chwilę zapach babcinych ciasteczek pieczonych co roku na święta, pobawić się w piaskownicy, uczyć się literek w przedszkolu i grać w „Simon Says” na angielskim w podstawówce. To przykre, że zostały mi tylko wspomnienia. Chociaż jakby popatrzeć na moje dzieciństwo z innej perspektywy, nie było ono w stu procentach beztroskie. Podczas gdy inne dzieci bawiły się z rówieśnikami, ja pływałam. Kiedy moi znajomi się spotykali w kinie, ja nie mogłam iść, bo albo miałam trening, albo byłam padnięta po treningu. Całe życie poświęciłam pływaniu, ale przeforsowałam i masz babo placek. Nawet w najgorszych koszmarach nie śniło mi się, że będę miała taką kontuzję, i że mój narzeczony będzie miał żonę. Phi, nie myślałam, że to w ogóle jest możliwe. No bo jak się kocha jakąś osobę, to się kocha tylko ją bezgranicznie i na zawsze. Widać Daniel mnie nie kochał. A ja tu kurde, za nim tęsknię.
Wybiła siedemnasta.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. „Prędzej z nim się pobiorę niż z tym nieszczęsnym Danielem” pomyślałam.
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się dwumetrowy facet, którego znałam. W tej chwili właśnie zaczęłam przeklinać siebie samą, że wybrałam sobie do spania różowo – różową piżamkę w krówki. Ale cóż. Przynajmniej była cieplutka. Tylko od kiedy jest zimno w środku lata?
-Cześć. Przepraszam za najście – usłyszałam donośny, męski głos. - Nie przeszkadzam?
-Nie. Właśnie leżałam i wspominałam. Wchodź – zaprosiłam go ruchem ręki.
-Dzięki – wyszeptał, bo przypomniało mu się, co mówiłam o dziękowaniu mi za cokolwiek.
-No więc, co cię sprowadza w moje skromne progi? - spytałam. - Pyszna herbata malinowa czy może chęć wyżalenia się?
-Obie rzeczy – odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Kurde, jakie on ma białe zęby. Musze go chyba zapytać jakiej pasty używa.
-Dobra, to ja zaparzę herbatę, a ty usadź się na kanapie i na mnie czekaj.
-Nie chcesz pomocy?
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.
Weszłam do kuchni i nalałam do czajnika wodę. Kiedy ona się zagotowywała, ja przyrządzałam kanapki. Co jak co, ale taki wielki gościu na 100 procent jest głodny jak wilk. Po kilku minutach spędzonych w tym małym pomieszczonku wyszłam i zaniosłam dzbanek z herbatą oraz talerz pełen kanapek do salonu, gdzie umiejscowił się Aleks.
Widziałam jak mierzył wzrokiem kanapki. Zaśmiałam się.
-Weź sobie, przecież dla ciebie je zrobiłam – na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Kto by pomyślał, że Aleks jest tak głodny. No tak. Ja pomyślałam.
-Smacznego – rzuciłam jeszcze po czym włączyłam Romance Tv i zaczęłam pić herbatę.
-Naprawdę chcesz to oglądać? - spytał Aleks po przegryzieniu kanapki.
-A co nie lubisz niemieckich filmów miłosnych? - spytałam. Kogo ja oszukuję. Tylko jedna osoba je lubi. I jestem nią ja. Podałam Aleksowi pilota. - Wybierz co chcesz.
Alek przeglądał moje programy podczas gdy ja starałam się upić herbatę, bo nalałam jej sobie po „poznańsku” i teraz mi się wylewała.
Ku mojemu zdziwieniu Aleks wyłączył telewizor i utkwił wzrok w ścianę.
-Aleks, chcesz pogadać? - spytałam.
-Może trochę – powiedział.
-No to zacznij nawijać.
-No bo ja tego po prostu nie rozumiem – nie patrzył na mnie tylko dalej na ścianę.
-Czego? Tego, że Amelia cię zostawiła?
-Tak.
-Daj sobie z nią spokój, nie zasługuje na ciebie. Nie umiała cie docenić i teraz ty masz cierpieć? Proszę cię. Zajmij się teraz treningami, niedługo będzie Plus Liga, z tego co się orientuję. Nie daj jej się wybić z rytmu.
-Tak myślisz?
-Aleks, już ci raz powiedziałam, że jak się coś mówi to jest się tego pewnym, prawda? Ja nie kłamię.
-Dzięki.
-Spoko. Coś jeszcze cię dręczy?
-Nic.
-Na pewno?
-Tak.
-To wcinaj kanapki – uśmiechnęłam się, - Jedzenie zawsze pomaga.
-Dzięki – odwzajemnił mój uśmiech.
-Chciałabyś iść na trening? - zapytał chwilę potem.
-Jaki trening? Przecież mówiłam ci, że jestem kontuzjowana i nie mogę pływać.
-Siatkarski trening! - zaśmiał się.
-A, przepraszam. Zawsze, jak ktoś mówi „trening” to jedyne o czym myślę, to pływanie.
-Spokojnie. To chciałabyś?
-Jasne. Ale po co?
-No nie wiem, chcę zobaczyć jak grasz i w ogóle.
-Ja? Grać? W siatkówkę? - zaśmiałam się szczerze. Ostatni raz grałam w siatkówkę w podstawówce. Kiedy to było!
-No tak, jest jakiś problem?
-Nie umiem grać w siatkówkę.
-To cię nauczę! - zaoferował się Aleks.
-Serio? Zrobiłbyś to dla mnie?
-Bez problemu.
-Dziękuję.
-Trening jest na 15, więc może się spotkamy o 11 na boisku koło parku?
-Jasne.
-A potem pójdziesz ze mną na trening.
-Ja?
-No ty.
-A mogę wziąć moje przyjaciółki? Z nimi przynajmniej pogracie, a nie to, co ze mną.
-Jasne, weź je.
-Super. Chodź, powiesz im to. Mi nie uwierzą – uśmiechnęłam się.
Wstaliśmy i poszliśmy do mieszkania obok. Marta od razu otworzyła.
-Cześć – powiedziała.
-O hej – przywitała się Basia.
-Cześć. Aleks chciał wam coś powiedzieć.
-Chciałybyście iść na trening Skry jutro? - zapytał.
-My? - dziewczyny popatrzyły na siebie zdziwione, ale uśmiechnięte. - Oczywiście.
-To świetnie, trening jest na 15 – powiedział Aleks. - Do jutra.
Pożegnaliśmy się po czym siatkarz wyszedł, a ja zostałam w mieszkaniu Marty.
-Ada.
-Tak, słucham.
-To niewiarygodne – powiedziała Basia.
-Wiem – odpowiedziałam. - Zawsze chciałyście iść na trening Skry.
-Nie o to chodzi.
-A o co? - zdziwiłam się. Basia podała mi lusterko. Przejrzałam się w nim, nic specjalnego, zawsze byłam brzydka. W moim mniemaniu, oczywiście. - Co jest?
-Czy ta dziewczyna w lusterku może nadużywać kolano? - spytała.
-O kurde – załamałam ręce. - No nic. Po prostu gdy zacznie mnie boleć, to zejdę.
Dziewczyny zaczęły się śmiać. Chyba za dobrze mnie znały. Choćby nie wiem jak mnie bolało i tak nie zejdę.
Ale to nie tyczy się tylko gry. Życia również. Gdyby nie wiadomo jak mnie życie skarciło, ja nigdy nie zejdę z tej sceny i nie przestanę grać pierwszych skrzypiec. Za bardzo cenię sobie życie, żeby się poddawać.

W każdej bajce są doliny i szczyty. Ale pamiętaj, zawsze gdy zejdziesz w dół, prędzej czy później wejdziesz na szczyt. 


Z lekkim opóźnieniem czasowym, ale jest.
Póki co, postaram się wrzucać coś co dwa, trzy
dni. Jednakże w marcu będę miała dużo testów kwalifikacyjnych
i ogólnie dużo nauki, więc może będę wrzucać nowy rozdział raz na cztery dni.. 
Jeszcze zobaczę. 
Nowy rozdział chyba już we wtorek lub w środę.
pozdrowienia,
Just me
P.S. - Od razu, na forum, chciałabym złożyć serdeczne przepsrosiny
dla moich przyjaciółek (za piątek). 

 "Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś tak bardzo, że oddałbyś za niego rękę?
Nie, nie w przenośni, dosłownie - czy oddałbyś za niego rękę?"
(Eminem - When I'm Gone)
Tak, są takie dwie osoby - WY !!
 

5 komentarzy:

  1. zostałaś nominowana do Libster Award, więcej informacji pojawi się na moim blogu. Jeżeli nie 'bawisz' się w takie coś, po prostu zignoruj wiadomość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy ci smutno, gdy ci źle, przyjdź do Ady, wyżal się ;). Tak mi do głowy przyszło, jak sobie z Aleksem konwersowała.
    Jej, osobiście umiem grać w siatkówkę, ale gdyby, dostała propozycję nauki do mistrza, to chyba okazałoby się, że mam dwie lewe ręce i nie wiem czym jest zagrywka ;). Jestem ciekawa, jak to będzie na tym treningu.
    Swoją drogą Cupko mógłby użyczyć Aleksowi więcej niż metr kwadratowy, bo chłopak w jednym to się nawet nie zwinie wystarczająco w kulkę, żeby się spać położyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Graniastosłupy i wieczorne imprezy z matematyką-bezcenne

    OdpowiedzUsuń