Powiedziałem ci, że będę tu na zawsze
Powiedziałem, że zawsze będę twoim przyjacielem
Złożyłem przysięgę i wytrwam w niej do końca
Teraz kiedy pada bardziej niż zwykle
Wiedz, że nadal będziemy mieli siebie
Powiedziałem, że zawsze będę twoim przyjacielem
Złożyłem przysięgę i wytrwam w niej do końca
Teraz kiedy pada bardziej niż zwykle
Wiedz, że nadal będziemy mieli siebie
Rihanna - Umbrella
Kolejne tygodnie mijały spokojnie. Moje stosunki z Aleksem odrobinę się polepszyły. Z naciskiem na odrobinę. Oczywiście, jak to już mam w zwyczaju, nie powiedziałam mu, co do niego czuję i teraz standardowo – słuchając Taylor Swift i popijając kawę – przypatruję się jak razem z Amelią spędzają czas. Wczoraj spadł śnieg. Sypało wielkimi płatkami, a ja, siedząc na parapecie z bólem w sercu patrzyłam na Aleksa i Amelię bawiących się niczym przedszkolaki w śniegu. Przyzwyczaiłam się już, że ludzie po jakimś czasie znikają z serca. Dlaczego więc Aleks nie może zniknąć? O ile to by ułatwiło mi życie! O ile mniej bym płakała, o ile więcej się śmiała. No nic, głowa do góry. Będzie dobrze.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego dzwonka. Zdziwiona podniosłam telefon, który leżał obok
mnie i popatrzyłam na wyświetlacz.
-Tak słucham?
-Adusia, cześć! Co tam u ciebie, jak życie, mam
nadzieję, że cudownie, pogoda jak marzenie czyż nie? - przywitał
mnie wylew słów mojego taty. Oho, coś się szykuje.
-Nie słodź mi tu. Co się stało? - spytałam.
-Spokojnie. Powoli zamieniasz się w swoją matkę.
-Słyszałam! - odezwał się donośny głos mojej
rodzicielki.
-No więc kontynuując – ciągnął mój tatku. - Nie
damy rady przyjechać do ciebie na święta.
-No to mogę przyjechać do was. 300 kilometrów w tę
czy we w tę nie robi różnicy.
-Tylko, że my wyjeżdżamy. Bartka oddajemy babci na
przechowanie, a ty... No wiesz, jesteś już dorosła, mogłabyś się
zorganizować sama.
-Oj no, dziękuję. Własna rodzina już mnie nawet nie
chce? Genialny początek grudnia – mruknęłam. Nie byłam
ucieszona myślą samotnego spędzania świąt.
-Dasz radę, wierzę w ciebie.
-A gdzie jedziecie?
-Na Malediwy.
-I mnie ze sobą nie zabieracie?!! Nie no przesada. Od
dziecka powtarzam „Jedźmy na Malediwy”, a tu nagle... Grr... Nie
lubię was.
-Ada, no nie gniewaj się.
-Muszę kończyć. Do usłyszenia. I pozdrówcie Bartka.
-Cześć.
Odłożyłam telefon. Malediwy? Serio? Moje marzenie od
podstawówki! Zawsze chciałam tam pojechać. Jak mogą mi to robić.
Nie dość, że będę musiała spędzać rodzinne święta bez
rodziny, to jeszcze mam mieć świadomość, że jadą w miejsce, w
które zawsze chciałam pojechać, a nigdy nie pojechałam?
Właściwie, to mogłabym pojechać do babci razem a Bartkiem, ale
nie. To nie wchodzi w grę. Dam sobie sama radę.
Ze smutkiem zdałam sobie sprawę, że wypiłam już
całą kawę, więc postanowiłam, że zrobię kolejną. Wlałam wodę
do czajnika i cierpliwie czekałam, aż się zagotuje. Już miałam
wsypywać moją ulubioną kawę do kubka, gdy zdałam sobie sprawę,
że byłaby to już moja trzecia kawa tego dnia. Jak tak dalej
pójdzie, to wysiądzie mi serce. Postanowiłam, że zaparzę sobie
melisę. Trochę spokoju przyda mi się w życiu. Woda wreszcie się
zagotowała, więc wrzuciłam torebkę z herbatą, którą do tej
pory trzymałam bezmyślnie w ręce i dodałam cztery łyżeczki
cukru. Tak wiem. Po pierwsze cukier to biała śmierć, po drugie
melisy i innych „ziółkowych” herbat nie powinno się słodzić.
No i co? I tak to nie zmieni świata na lepszy. A życie trzeba
trochę osłodzić, nie? Wróciłam na parapet rozmyślając, co by
było gdybym powiedziała Alkowi, co do niego czuję. Może nic by
się nie zmieniło? Może tylko mi się tak wydaje?
Nie. Koniec rozmyślań. Ada, zacznij żyć.
Spojrzałam przez okno, ale nie dane mi było zobaczyć
Alka i Amelii, bo gdzieś sobie poszli. Nagle usłyszałam dzwonek do
drzwi. „Mam tylko nadzieję, że to nie oni” pomyślałam.
Podeszłam i otworzyłam drzwi.
-Ada! Cześć! - przywitał mnie zimny podmuch
powietrza. Gdy ochłonęłam po spotkaniu z zimnem zobaczyłam Alka
stojącego na progu mego mieszkania.
-Cześć, coś taki radosny? - spytałam ze śmiechem.
-Pogoda jest cudowna, mówię ci. A tak tylko sugeruję,
że siedząc na parapecie nie ogrzejesz się słońcem – popatrzył
na mnie z ukosa.
-A gdzie zgubiłeś Amelię? - zapytałam omijając
temat parapetu.
-Poszła do mieszkania, a ja przyszedłem się przywitać
– uśmiechnął się.
-Napijesz się czegoś?
-Bardzo chętnie.
Zrobiłam Aleksowi herbatę, posiedzieliśmy jeszcze
chwilę, pogadaliśmy o błahych sprawach. Jak przyjaciel z
przyjaciółką. I to mi właśnie w nim imponowało. Mimo, że
wyczuwał jakieś napięcie, potrafił rozmawiać o tym, że
zapowiadają się białe święta... A właśnie. Święta.
-Aleks, powiedz mi, co robisz na święta? - spytałam.
-Praktycznie nic. Wiem, że nie spędzę ich z Amelią,
bo ona wyjeżdża do rodziny i za żadne skarby nie chce mnie wziąć
do rodzinnego domu, sam nie wiem dlaczego... Wiem też, że nie
spędzę ich z Kłosem i Zatorskim. Ewentualnie pozostaje mi wyjazd
do Serbii lub spędzanie świąt z Cupkiem.
-Poczekaj, dlaczego nie z Kłosem i Zatorskim? -
zdziwiłam się.
-No bo ten pierwszy jedzie z Basią do jego rodziny, a
Zatorski...
-A Zatorski co?
-A Zatorski spędza święta z rodziną Marty.
-I ja o niczym nie wiem?! No to pięknie. Swoją drogą,
od początku wiedziałam, że coś między nimi jest.
-A ty co robisz na Święta?
-Ja? Zapewne będę siedziała tutaj, jadła kupione w
Wigilię pierniki i piła kakao rozmyślając o tym, dlaczego moi
rodzice nie chcieli mnie wziąć ze sobą na Malediwy.
-Nie spędzasz z nimi świąt?
-Nie.
-No to niezbyt ciekawie. Ale wiesz co...
-Co?
-Nie, to głupie.
-Aleks mów!
-No dobra, już dobra. Może byśmy spędzili razem te
święta? Wiesz, ty nic nie masz w planach, ja też. Przygarniemy
jeszcze Cupka... Będzie fajnie.
-Jasne! Świetny pomysł!
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Aleks
powiedział, że trzeba zapytać o zgodę jeszcze naszego kolegę,
więc on już chyba pójdzie, żeby z nim to obgadać.
Przytulił mnie na pożegnanie i powiedział, że jak
się czegoś dowie, to do mnie zadzwoni. Nagle coś sobie
przypomniał.
-Ada, a jeśli chodzi o naszą niedawną rozmowę, to...
-Aleks, zapomnij. Było minęło, tak?
-Chcę tylko, żebyś wiedziała, że mimo że do tej
pory nie rozgryzłem o co tu chodzi, zawsze możesz szukać u mnie
wsparcia. Pamiętaj, cokolwiek by się działo, przychodź, dzwoń,
pisz, wysyłaj listy w butelce albo nawet gołębia pocztowego.
Zawsze będę przy tobie, rozumiesz?
-Tak, rozumiem.
Aleks podszedł do mnie i przytulił mnie raz jeszcze.
Tym razem dłużej, tak, jakby to miało coś znaczyć. Oboje jednak
wiedzieliśmy, że to nic nie znaczyło. A może jednak nie wiedzieliśmy?
Długo wyczekiwany przez Zoe rozdział - nadszedł.
Proszę bardzo. Nie jestem zadowolona z niego, bo
był on pisany na szybko.
Rozdział z dedykacją właśnie dla Zoe, mojej czytelniczki,
która się nie ujawnia zbytnio w komentarzach, ale
maltretuje mnie "Kiedy nowy rozdział" "Dlaczego nie dodałaś nowego rozdziału" itp
Niebawem przeniesiemy się do Świąt spędzanych w nielicznym gronie - Ada, Aleks i Cupko. Może to wydawać się nudne, ale mam nadzieję, że się spodoba.
Ps. Życzę wszystkim czytelnikom moich wypocin, zdrowych, szczęśliwych Świąt Wielkiej Nocy oraz mokrego (lub śniegowego) dyngusa.
Pozdrowienia dla wszystkich.