Godzina
9:58. Super. Mam jeszcze dwie minuty na zdrzemnięcie się. Jestem
strasznie niewyspana. Cóż, tak to już jest, jak się idzie spać
po drugiej. No, ale facebook mnie wzywał! Chyba lepiej by było dla
mojego zdrowia psychicznego, żebym usunęła konto. Hahahah, dobry
żart. Ja mam usunąć konto na facebook'u? Za ten suchar dam ci
puchar, Ada. Wybuchnęłam niepohamowaną falą śmiechu. Tylko co
mnie tak śmieszyło? Naprawdę, muszę się wybrać do poradni
psychologicznej. Ale tam też mi raczej nie pomogą.
Wygramoliłam
się z łóżka i zaparzyłam kawę. Nie ma to jak pyszna kawa o
poranku.
Poszłam
pod prysznic i ubrałam się w krótkie spodenki oraz biały t-shirt.
Wypiłam kawę i wyszłam z domu. Park miałam dosyć blisko, więc
szłam wolnym krokiem. Patrzyłam na zakochane pary trzymające się
za ręce i momentalnie znienawidziłam je. Publiczne okazywanie
czułości? Bez przesady. Pomyśleć, że jeszcze niedawno,
siedziałam na ławce, ogrzewana promieniami słońca w objęciach
Daniela. Wtedy on przytulał mnie mocniej, a ja czułam, że moje
życie może być w końcu piękne. Cóż, szkoda, że życie jest
tak naprawdę zdzirą.
(obrazek)
Weszłam
na boisko. Była za piętnaście jedenasta, więc Alka jeszcze nie
było. Usiadłam na gorącym betonie i zaczęłam myśleć.
Przed
moimi oczami otworzył się album ze zdjęciami. Byłam na nich ja,
jeszcze jako brunetka, ściskająca mojego, wtedy siedmioletniego,
brata. Albo Daniel razem ze mną i moimi przyjaciółkami w Pizza
Hut. Albo cała moja rodzina siedząca przy stole w czasie mojej
komunii. Nawet znalazłam zdjęcie mojej cioci, jedynej kochającej
mnie cioci, kiedy jeszcze żyła. Łza potoczyła się po moim bladym
policzku, jednak ze względu na grzejące mnie słońce szybko
zaschła. Tęskniłam za ciocią Mariolą. Była kochana. Zawsze.
Nagle
usłyszałam trzask gałązki za sobą. Odwróciłam się i
zobaczyłam Aleksa.
-Cześć
– przywitał się.
-Siema –
odpowiedziałam.
-Coś
się stało? - spytał wskazując łzę na moim policzku.
-Nie, to
po prostu wspomnienia.
-Czemu
żyjesz wspomnieniami?
-Bo
tylko to mi zostało? - spytałam po czym wyrwałam mu piłkę i
pobiegłam na drugi koniec boiska.
-Zaserwuj!
- krzyknął do mnie.
-Spoko.
Zaserwowałam
piłkę najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Ała! -
krzyknął Aleks i złapał się za głowę. Nie mogłam przestać
się śmiać. Usiadłam, bo ze śmiechu zaczął mnie boleć brzuch.
Nie wiem czemu, przecież to nie było śmieszne. Tak jak mówiłam
wcześniej, muszę się wybrać do jakiejś poradni. I to migiem!
-Przepraszam
– krzyknęłam jeszcze i spróbowałam wstać. Jednak gdy się
śmiejesz, trudno ci wstać nie upadając.
-No
bardzo śmieszne – powiedział Aleks z uśmiechem na ustach.
Podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
-Dzięki
za podniesienie mnie.
-Spoko.
-Ale
przyznaj. To było śmieszne.
-Nie,
nie było.
-Było.
-Nie!
Zaczęliśmy
się kłócić jak pięciolatki o to, kto jaki ma wybrać rodzaj
lizaka. Swoją drogą, ja zawsze brałam truskawkowe.
-Dobra,
przestańmy się zachowywać jak przedszkolaki – przerwałam wojnę.
-Ok.
Pokaż mi co umiesz.
-Mówiłam
ci przecież, że nie umiem grać, tak?
-No to
trudno – westchnął. - Gramy jeden na jeden.
-Ta,
dzięki, że dajesz mi jakieś szanse – powiedziałam
sarkastycznie.
-Proszę
bardzo – uśmiechnął się.
Zaczęliśmy
grać. Nie muszę chyba mówić, że szło mi okropnie, i że w dwóch
setach zdobyłam może dwa punkty. A zdobyłam je tylko dlatego, że
Aleks wybił serw na aut. Tak. Ewidentnie muszę się za siebie
wziąć.
Po
przegranym meczu Alek pokazał mi to i owo. Nauczył mnie serwować
tak, abym nie trafiała w ludzi, atakować oraz blokować. Można
powiedzieć, że nauczył mnie grać.
Zajęło
mu to dwie godziny. Krótko, długo – sama nie wiem. Dla mnie te
dwie godziny minęły jak z bicza strzelił. Po „treningu”
poszliśmy do mnie, żeby się odświeżyć i coś zjeść. Około
godziny 14:30 zabraliśmy Martę oraz Basię i wyszliśmy z domu.
Nigdy
nie byłam na meczu, co dopiero na treningu Skry. Aleks przeprowadził
nas przez główne wejście. Wow, ta hala naprawdę robi wrażenie.
-Trenerze,
to są moje koleżanki. Mogą dzisiaj zostać? - spytał Alek.
-Jak mi
tak będziecie przyprowadzać wszystkich na treningi to chyba
oszaleję – powiedział trener Nawrocki. - Ale dobrze, niech
zostaną.
-Dziękuję
trenerze – uśmiechnął się Aleks i poszedł zapoznać nas z
innymi. Kurde, niech mnie ktoś uszczypnie. Właśnie stoję przed
szatnią siatkarzy. O matulu. Zginę.
-Siema,
chłopaki! -przywitał się Aleks z kolegami z drużyny. - Oto moje
koleżanki: Ada, Basia oraz Marta.
-Cześć!
- odpowiedzieli zgodnym chórem. Tak, ja ewidentnie śnię.
-Przyjmijcie
je ciepło – uśmiechnął się.
Po
chwili znałam już całą Skrę. Jeśli to jest sen, to ja nie chcę
się budzić. Nigdy, przenigdy.
Chłopaki
poszli na boisko, a my zaraz po nich. Wymieniłyśmy między sobą
porozumiewawcze spojrzenia. Uśmiechnęłam się. Jak dobrze jest się
czasem oderwać od życia codziennego i pomarzyć. Jednak lepiej
jest wiedzieć, że to, co wydaje się nam snem, jest
rzeczywistością.
Siedząc
na trybunach patrzyłam na moje przyjaciółki grają ze składem
Skry. Kurde. Też bym tak chciała. Ale cóż, wolę się nie
zbłaźnić. Jakbyśmy byli na basenie, och, to by było coś. Swoją
drogą, ciekawe jak pływają. Trzeba będzie ich kiedyś zabrać na
basen i dać porządny wycisk. Uśmiechnęłam się na tą myśl.
Pamiętam, gdy po raz pierwszy weszłam do wody. Miałam wtedy może
cztery, pięć lat. Nienawidziłam poniedziałków i czwartków, bo
wtedy miałam zajęcia z pływania. Zawsze wychodziłam wcześniej,
pod pretekstem bolącej nogi czy czegoś w tym guście.
Ale
jedna wymówka naprawdę mi się udała. Rano, gdy wychodziłam do
przedszkola, otarłam się o włączone żelazko. W ogóle mnie nie
bolało ani nic, no bo przecież to nic takiego, ale gdy byłam na
basenie i zostało jakoś 20 minut do końca zajęć, rozpłakałam
się sztucznie. Mój instruktor to jednak kupił i zapytał co się
stało.
-Bo ja
się rano oparzyłam żelazkiem..... i teraz mnie boli! - mówiłam
przez łzy. Teraz wiem, że to była woda. Pomyśleć, że byłam
przebiegła już jako sześciolatka.
-Dobrze,
już nie płacz. Idź sobie do szatni, wytrzyj się, wysusz włoski.
Wszystko będzie dobrze – odpowiedział pan Adam.
No i
poszłam. Ha! Jaka to ja byłam mądra w przedszkolu. Szkoda, że nic
mi z tej mądrości nie pozostało.
-Ada,
idziesz? - usłyszałam głos Basi. - Teraz gramy już ostatni mecz.
Chodź!
-Nie, po
co?
-Żeby
zagrać?
-Ale ja
nie umiem grać.
-Umiesz,
umiesz- powiedział Aleks i kazał mi przyjść na boisko. A niech
stracę. Co mi tam?
-Dobra,
no to gramy! - krzyknęłam, a po chwili mój serw zawisnął w
powietrzu. Tak! Udało mi się przeserwować. Nie no, ja to po prostu
jest mistrzem.
-Jeszcze
jeden as – uśmiechnął się do mnie Aleks, gdy po raz czwarty
zdobyłam punkt asem serwisowym. Nie muszę chyba mówić, że
chłopcy dawali mi fory. To jest logiczne.
Skra nie
dała by mi rady? Ta, na tyle nierealnych marzeń to ja nie mam.
Graliśmy
jeszcze przez pół godziny, po czym wszyscy poszliśmy do Pizzerii.
-Nie
powinniście jeść fast food'u – powiedziałam.
-No to
weźmiemy sałatki – zaoferował się Zatorski.
-Tak.
Już to widzę – powiedziałam wskazując na Cupka, oblizującego
się na widok pysznej pizzy.
Wszyscy
zaczęliśmy się śmiać.
Bajki. Doliny. Szczyty. Wszystko jest w życiu. Szczęście też.
Hej!
Ten rozdział jest dosyć krótki, ale to ze względu
na to, że kompletnie nie mam weny ani nic.'
Znam już zakończenie. Trzy ostatnie rozdziały + epilog
ale nie wiem, jak to teraz potoczyć.
Ech, no cóż. Trzeba było to napisać wcześniej.
Pozdrowienia
No cóż, przebiegła ta nasza Ada - sześciolatka ;). Kurczę, ale fajnie byłoby mieć zajęcia na pływalni zamiast wf-u. Czasami, bo z siatkówki nie zrezygnowałabym za żadne skarby ;)
OdpowiedzUsuńDobrze zrozumiałam? Jeszcze czekają mnie cztery rozdziały? Kurdę, jeśli to prawda, to moje opowiadanie jest już brazylijską telenowelą ;).
Czekam na moment, kiedy już będą razem, bo będą, prawda? :)
Cóż, nie powiem ci czy będą czy nie ;) mogę jedynie powiedzieć, że zakończenie będzie zaskakujące dla wszystkich.
UsuńŹle mnie zrozumiałaś. Chodzi o to, że będzie jeszcze kilkanaście rozdziałów, ale te 4 ostatnie mam już w głowie, a nie wiem jak potoczyć historię do jakoś 25 rozdziału ;)
Mogłam to wcześniej napisać, a nie lecieć na żywioł, ale cóż. Trzeba będzie to odpokutować. Mam nadzieję, że uczynię to ostatnim rozdziałem ;)
Uspokoiłaś mnie, bo już sobie pomyślałam : ,,zaczynam się przywiązywać do tego bloga, a tu zbliża się koniec? Tak szybko?''.
UsuńJestem więc bardzo z tego zadowolona. Czekam na kolejne ;)
masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuń