wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 7

Godzina 9:58. Super. Mam jeszcze dwie minuty na zdrzemnięcie się. Jestem strasznie niewyspana. Cóż, tak to już jest, jak się idzie spać po drugiej. No, ale facebook mnie wzywał! Chyba lepiej by było dla mojego zdrowia psychicznego, żebym usunęła konto. Hahahah, dobry żart. Ja mam usunąć konto na facebook'u? Za ten suchar dam ci puchar, Ada. Wybuchnęłam niepohamowaną falą śmiechu. Tylko co mnie tak śmieszyło? Naprawdę, muszę się wybrać do poradni psychologicznej. Ale tam też mi raczej nie pomogą.
Wygramoliłam się z łóżka i zaparzyłam kawę. Nie ma to jak pyszna kawa o poranku.
Poszłam pod prysznic i ubrałam się w krótkie spodenki oraz biały t-shirt. Wypiłam kawę i wyszłam z domu. Park miałam dosyć blisko, więc szłam wolnym krokiem. Patrzyłam na zakochane pary trzymające się za ręce i momentalnie znienawidziłam je. Publiczne okazywanie czułości? Bez przesady. Pomyśleć, że jeszcze niedawno, siedziałam na ławce, ogrzewana promieniami słońca w objęciach Daniela. Wtedy on przytulał mnie mocniej, a ja czułam, że moje życie może być w końcu piękne. Cóż, szkoda, że życie jest tak naprawdę zdzirą.
Weszłam na boisko. Była za piętnaście jedenasta, więc Alka jeszcze nie było. Usiadłam na gorącym betonie i zaczęłam myśleć.
Przed moimi oczami otworzył się album ze zdjęciami. Byłam na nich ja, jeszcze jako brunetka, ściskająca mojego, wtedy siedmioletniego, brata. Albo Daniel razem ze mną i moimi przyjaciółkami w Pizza Hut. Albo cała moja rodzina siedząca przy stole w czasie mojej komunii. Nawet znalazłam zdjęcie mojej cioci, jedynej kochającej mnie cioci, kiedy jeszcze żyła. Łza potoczyła się po moim bladym policzku, jednak ze względu na grzejące mnie słońce szybko zaschła. Tęskniłam za ciocią Mariolą. Była kochana. Zawsze.
Nagle usłyszałam trzask gałązki za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Aleksa.
-Cześć – przywitał się.
-Siema – odpowiedziałam.
-Coś się stało? - spytał wskazując łzę na moim policzku.
-Nie, to po prostu wspomnienia.
-Czemu żyjesz wspomnieniami?
-Bo tylko to mi zostało? - spytałam po czym wyrwałam mu piłkę i pobiegłam na drugi koniec boiska.
-Zaserwuj! - krzyknął do mnie.
-Spoko.
Zaserwowałam piłkę najmocniej jak tylko potrafiłam.
-Ała! - krzyknął Aleks i złapał się za głowę. Nie mogłam przestać się śmiać. Usiadłam, bo ze śmiechu zaczął mnie boleć brzuch. Nie wiem czemu, przecież to nie było śmieszne. Tak jak mówiłam wcześniej, muszę się wybrać do jakiejś poradni. I to migiem!
-Przepraszam – krzyknęłam jeszcze i spróbowałam wstać. Jednak gdy się śmiejesz, trudno ci wstać nie upadając.
-No bardzo śmieszne – powiedział Aleks z uśmiechem na ustach. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
-Dzięki za podniesienie mnie.
-Spoko.
-Ale przyznaj. To było śmieszne.
-Nie, nie było.
-Było.
-Nie!
Zaczęliśmy się kłócić jak pięciolatki o to, kto jaki ma wybrać rodzaj lizaka. Swoją drogą, ja zawsze brałam truskawkowe.
-Dobra, przestańmy się zachowywać jak przedszkolaki – przerwałam wojnę.
-Ok. Pokaż mi co umiesz.
-Mówiłam ci przecież, że nie umiem grać, tak?
-No to trudno – westchnął. - Gramy jeden na jeden.
-Ta, dzięki, że dajesz mi jakieś szanse – powiedziałam sarkastycznie.
-Proszę bardzo – uśmiechnął się.
Zaczęliśmy grać. Nie muszę chyba mówić, że szło mi okropnie, i że w dwóch setach zdobyłam może dwa punkty. A zdobyłam je tylko dlatego, że Aleks wybił serw na aut. Tak. Ewidentnie muszę się za siebie wziąć.
Po przegranym meczu Alek pokazał mi to i owo. Nauczył mnie serwować tak, abym nie trafiała w ludzi, atakować oraz blokować. Można powiedzieć, że nauczył mnie grać.
Zajęło mu to dwie godziny. Krótko, długo – sama nie wiem. Dla mnie te dwie godziny minęły jak z bicza strzelił. Po „treningu” poszliśmy do mnie, żeby się odświeżyć i coś zjeść. Około godziny 14:30 zabraliśmy Martę oraz Basię i wyszliśmy z domu.
Nigdy nie byłam na meczu, co dopiero na treningu Skry. Aleks przeprowadził nas przez główne wejście. Wow, ta hala naprawdę robi wrażenie.
-Trenerze, to są moje koleżanki. Mogą dzisiaj zostać? - spytał Alek.
-Jak mi tak będziecie przyprowadzać wszystkich na treningi to chyba oszaleję – powiedział trener Nawrocki. - Ale dobrze, niech zostaną.
-Dziękuję trenerze – uśmiechnął się Aleks i poszedł zapoznać nas z innymi. Kurde, niech mnie ktoś uszczypnie. Właśnie stoję przed szatnią siatkarzy. O matulu. Zginę.
-Siema, chłopaki! -przywitał się Aleks z kolegami z drużyny. - Oto moje koleżanki: Ada, Basia oraz Marta.
-Cześć! - odpowiedzieli zgodnym chórem. Tak, ja ewidentnie śnię.
-Przyjmijcie je ciepło – uśmiechnął się.
Po chwili znałam już całą Skrę. Jeśli to jest sen, to ja nie chcę się budzić. Nigdy, przenigdy.
Chłopaki poszli na boisko, a my zaraz po nich. Wymieniłyśmy między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Uśmiechnęłam się. Jak dobrze jest się czasem oderwać od życia codziennego i pomarzyć. Jednak lepiej jest wiedzieć, że to, co wydaje się nam snem, jest rzeczywistością.
Siedząc na trybunach patrzyłam na moje przyjaciółki grają ze składem Skry. Kurde. Też bym tak chciała. Ale cóż, wolę się nie zbłaźnić. Jakbyśmy byli na basenie, och, to by było coś. Swoją drogą, ciekawe jak pływają. Trzeba będzie ich kiedyś zabrać na basen i dać porządny wycisk. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Pamiętam, gdy po raz pierwszy weszłam do wody. Miałam wtedy może cztery, pięć lat. Nienawidziłam poniedziałków i czwartków, bo wtedy miałam zajęcia z pływania. Zawsze wychodziłam wcześniej, pod pretekstem bolącej nogi czy czegoś w tym guście.
Ale jedna wymówka naprawdę mi się udała. Rano, gdy wychodziłam do przedszkola, otarłam się o włączone żelazko. W ogóle mnie nie bolało ani nic, no bo przecież to nic takiego, ale gdy byłam na basenie i zostało jakoś 20 minut do końca zajęć, rozpłakałam się sztucznie. Mój instruktor to jednak kupił i zapytał co się stało.
-Bo ja się rano oparzyłam żelazkiem..... i teraz mnie boli! - mówiłam przez łzy. Teraz wiem, że to była woda. Pomyśleć, że byłam przebiegła już jako sześciolatka.
-Dobrze, już nie płacz. Idź sobie do szatni, wytrzyj się, wysusz włoski. Wszystko będzie dobrze – odpowiedział pan Adam.
No i poszłam. Ha! Jaka to ja byłam mądra w przedszkolu. Szkoda, że nic mi z tej mądrości nie pozostało.
-Ada, idziesz? - usłyszałam głos Basi. - Teraz gramy już ostatni mecz. Chodź!
-Nie, po co?
-Żeby zagrać?
-Ale ja nie umiem grać.
-Umiesz, umiesz- powiedział Aleks i kazał mi przyjść na boisko. A niech stracę. Co mi tam?
-Dobra, no to gramy! - krzyknęłam, a po chwili mój serw zawisnął w powietrzu. Tak! Udało mi się przeserwować. Nie no, ja to po prostu jest mistrzem.
-Jeszcze jeden as – uśmiechnął się do mnie Aleks, gdy po raz czwarty zdobyłam punkt asem serwisowym. Nie muszę chyba mówić, że chłopcy dawali mi fory. To jest logiczne.
Skra nie dała by mi rady? Ta, na tyle nierealnych marzeń to ja nie mam.
Graliśmy jeszcze przez pół godziny, po czym wszyscy poszliśmy do Pizzerii.
-Nie powinniście jeść fast food'u – powiedziałam.
-No to weźmiemy sałatki – zaoferował się Zatorski.
-Tak. Już to widzę – powiedziałam wskazując na Cupka, oblizującego się na widok pysznej pizzy.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Bajki. Doliny. Szczyty. Wszystko jest w życiu. Szczęście też.

Hej!
Ten rozdział jest dosyć krótki, ale to ze względu
na to, że kompletnie nie mam weny ani nic.'
Znam już zakończenie. Trzy ostatnie rozdziały + epilog
ale nie wiem, jak to teraz potoczyć.
Ech, no cóż. Trzeba było to napisać wcześniej.
Pozdrowienia

4 komentarze:

  1. No cóż, przebiegła ta nasza Ada - sześciolatka ;). Kurczę, ale fajnie byłoby mieć zajęcia na pływalni zamiast wf-u. Czasami, bo z siatkówki nie zrezygnowałabym za żadne skarby ;)
    Dobrze zrozumiałam? Jeszcze czekają mnie cztery rozdziały? Kurdę, jeśli to prawda, to moje opowiadanie jest już brazylijską telenowelą ;).
    Czekam na moment, kiedy już będą razem, bo będą, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie powiem ci czy będą czy nie ;) mogę jedynie powiedzieć, że zakończenie będzie zaskakujące dla wszystkich.
      Źle mnie zrozumiałaś. Chodzi o to, że będzie jeszcze kilkanaście rozdziałów, ale te 4 ostatnie mam już w głowie, a nie wiem jak potoczyć historię do jakoś 25 rozdziału ;)
      Mogłam to wcześniej napisać, a nie lecieć na żywioł, ale cóż. Trzeba będzie to odpokutować. Mam nadzieję, że uczynię to ostatnim rozdziałem ;)

      Usuń
    2. Uspokoiłaś mnie, bo już sobie pomyślałam : ,,zaczynam się przywiązywać do tego bloga, a tu zbliża się koniec? Tak szybko?''.
      Jestem więc bardzo z tego zadowolona. Czekam na kolejne ;)

      Usuń
  2. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń