piątek, 8 marca 2013

Rozdział 8

Następne kilka tygodni minęło bardzo spokojnie. Powiedziałabym nawet, że aż za spokojnie. Spędziłam dużo czasu z Martą, Basią i Alkiem. Byłam kilka razy na treningach, a chłopaki pokazywali mi, jak się gra. No, z takimi nauczycielami bardzo trudno się uczyć. Jak widzą, że ktoś (taki jak ja) tak strasznie kaleczy ich ukochany sport, to odechciewa im się uczyć. Coś w tym jest. Ale nie powiem, nauczyłam się w końcu grać. Jest w tym duuuża zasługa Alka, Kłosa i Zatorskiego oraz Cupka, bo ci zawsze mieli do mnie cierpliwość. Szczerze mówiąc podziwiam ich. Wytrzymywać z kimś takim jak ja to nie lada wyzwanie. Nie dość, że jestem okropną gadułą, to jeszcze jak zacznę się śmiać, nie przechodzi mi przez pół godziny. W związku z tymczasem na sali zostawaliśmy kilka godzin. Chłopcy nie mieli nic przeciwko, bo najwyraźniej mnie polubili. Tak samo moje przyjaciółki. Myślą, że nie widzę. Ale ja widzę wszystko! Widzę, jak się Kłos zachowuje się przed Basią, albo Zator przed Martą. Ha! Jeszcze tak ślepa to ja nie jestem. Chociaż, jak będę dalej siedzieć po nocach na Facebooku, to chyba oślepnę w zupełności.
Ewidentnie muszę zacząć się uczyć, bo niedługo mam zaliczenia. Tyle nauki, ja pierniczę. Odechciewa się człowiekowi żyć. Ale jak tylko włączę kanał sportowy, gdzie czasem pokazują zawody pływackie, od razu nabieram poweru. Szkoda, że ja tak nie mogę. Ale cóż. Zamknęłam ten rozdział i nie wrócę do niego.
Westchnęłam i poszłam do kuchni. Napiłam się wody i popatrzyłam przez okno. U mnie w domu nigdy nie było soków. Żadnych kolorowych, owocowych płynów. Nic. Kompletna pustka, jeśli o to chodzi. U mnie zawsze była tolerowana tylko woda. Pamiętam, że czasem jak na treningi kupowałam sobie Powerade czy coś w tym guście, zawsze było o to zwarcie. 'Tyle w tym barwników i konserwantów bla bla bla' cytowałam moją mamę. Ta zawsze dbała o linię i się odchudzała pod pretekstem tego, że jest 'gruba'. Według mnie (i reszty świata) była jest i będzie chuda, więc nigdy nie rozumiałam diet, które stosowała. Ja nigdy nie szłam w jej ślady. Powiem wręcz, że jakby na złość, jadłam wszystko razy dwa. Jednak ze względu na przyspieszony metabolizm i to, że codziennie miałam treningi, spalałam te kalorie i moje przyjaciółki zawsze mi mówiły (i mówią), że jestem anorektyczką. Jak im, kurczę, wytłumaczyć, że ja po prostu nie tyję?
Patrząc przez okno rozmyślałam.
Co by było, gdybym nigdy nie poznała moich przyjaciółek? Byłabym zdecydowanie innym człowiekiem. Lepszym, gorszym – trudno osądzić. Wiem, że dzięki nim zaszłam tak daleko w pływaniu. Kiedyś interesowała się mną jeszcze moja rodzina. A potem mój brat poszedł do szkoły i … wszystko się spieprzyło. Gdy on był w trzeciej, czwartej klasie, ja wyjechałam na studia. I wtedy nasze kontakty, niczym magiczna nić, się zerwały. Marta i Basia były zawsze ze mną. W złych i dobrych chwilach. Na każdych zawodach. Czasem nawet jak kolidowało im to z ważnymi testami. To się nazywa poświęcenie.
Co by było gdybym nigdy nie poznała Daniela? Nie wiem. Inaczej bym sobie wtedy ułożyła życie. Może nawet bym poszła na inny kierunek studiów? Daniel był zawsze ze mną. Kiedy się mi oświadczył, myślałam, że jestem najszczęśliwszą osobą we wszechświecie. I byłam. Nie jestem, ale to nie znaczy, że nie byłam. Nie mogę powiedzieć, że wszystko co z nim związane jest złe. Przeżyłam z nim wiele przyjemnych chwil, spotkań, dni. Myślałam, że znałam go w 100 procentach. No. Teraz nie byłabym taka pewna. Jednak uważam, że ta sytuacja mnie czegoś nauczyła. Wiem, że muszę zachować dystans do ludzi, których znam. Nie licząc oczywiście moich przyjaciółek. No, bo proszę was, znam je od przedszkola, jak mogłyby mi skłamać w sprawie takiej miary?
Zadawałam sobie jeszcze jedno pytanie.
Co by było gdybym nie poznała Alka? No tak. Nie umiałabym teraz grać w siatkę, co od zawsze było moim marzeniem. Ale chyba nie tylko o to chodzi. Gdybym go nie poznała, z pewnością siedziałabym teraz przed telewizorem, pijąc wodę i oglądając niemieckie romansidła. Narzekałabym, jaki to świat jest okropny i jak bardzo nie ma sensu. Nie uczyłabym się do zaliczeń. Nie przeszłabym na następny rok. Nie wychodziłabym z domu i w końcu umarła z głodu, bo nie chciałoby mi się iść do sklepu. Tak. Życie było by bardziej nudne.
Na mojej twarzy pojawił się znikomy uśmiech. Od 'zerwania' z Danielem (a raczej wywalenia go na zbity pysk) minął prawie miesiąc, a ja nadal nie ściągnęłam pierścionka zaręczynowego. Postanowiłam to uczynić. Ściągnęłam pierścionek i przypatrzyłam się mu. Miał z tyłu wygrawerowane „A&D – love forever”. Uśmiechnęłam się mimo woli. A&D. Tak nas zawsze nazywali.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się. Przywykłam do tego, że ludzie po prostu dzwonią.
-Cześć – usłyszałam.
-Cześć – odpowiedziałam. - Karol co ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać.
-Dobra, to usiądź. Nie pali się chyba, nie?
-Nie. Nie pali.
-Chcesz coś do picia?
-Nie dziękuję.
-No to mów, co jest?
-No więc. Ten no tego – zaczął się jąkać. - No bo ja ten tego.
-Karol ty ten tego co?
-No bo ja
-Co ty?
-Ja
-Ty?
-No bo. Wszystkie moje piłki ostatnio albo trafiają w siatkę, albo wylatują na aut. Nie mogę się w ogóle skoncentrować, wszystko mi się miota. Jedyne co mam w głowie to burdel. Ja się zaraz wykończę psychicznie. Ostatnio na treningu nie myślałem o niczym. Po prostu ot tak sobie. Okropnie się z tym czuję. To ogarnia moje wnętrzności, mój mózg, mój umysł, moje nogi, kurna wszystko! Ja tak dalej nie pociągnę! - powiedział na jednym oddechu.
Uśmiechnęłam się. Chyba wiedziałam o co mu chodzi.
-To dlaczego przychodzisz z tym do mnie? Dlaczego nie pogadasz z chłopakami?
-No bo Aleks mówił, że ty umiesz słuchać. Oni nie umieją.
-Na pewno daliby radę. Jesteś ich przyjacielem.
-Twoim też.
-A to też racja – oparłam się na oknie. - Karol?
-Tak?
-A ty się przypadkiem nie zakochałeś?
-Ja?
-Ty.
-Może - Ha!!! Wiedziałam, że o to chodzi. Eureka!
-No to idź jej to powiedzieć. Ale tylko pod warunkiem, że jesteś pewien. Inaczej ją zranisz.
-To może ja jeszcze zaczekam?
-Zaczekaj, jeśli uważasz to za dobre rozwiązanie.
-Ale nikomu nie mów.
-Buzia na kłódkę. Ta rozmowa się nigdy nie odbyła.
-W porządku. To ja już pójdę. Pa!
-Cześć!
Zamknęłam drzwi. Uśmiechnęłam się. Dziwne najście, bo dziwne, ale jakie miłe. I pomyśleć, że wiem, kim jest ta szczęściara. Włączyłam muzykę. Nucąc sobie swoją ulubioną piosenkę ( Kiss it goodbye - Nickelback) zaczęłam parzyć kawę. Nalałam sobie ciepłego napoju i wyszłam z domu. Rozkoszowałam się kawą oraz ciepłym słońcem, gdy nagle ktoś zasłonił mi światło.
-Hej, przepraszam, czy mógłby się pan troszkę przesunąć? Chciałam się poopalać?
-Widzę, że pięknie znosisz nasze rozstanie, słońce – podniosłam głowę i zobaczyłam Daniela. Kurde! Myślałam, że tego mam już za sobą.
-Daniel, idź sobie. Nie potrzebuję cię. Spadaj z mojego życia.
-Nie chcesz, żebym spadał.
-Kurde, Daniel – wstałam rozlewając odrobinę kawy na swoją białą, długą spódnicę. - Nie denerwuj mnie! Nie powinieneś być teraz z Gabrielą? I małym Adasiem. Wiesz co? Jak będziesz się z nim widział, to powiedz, że mu serdecznie współczuję, że ma takiego ojca. Chyba dobrze, że go nawet nie zna! - Daniel przyciągnął mnie do siebie i złapał za nadgarstki z całej siły.
-Nie pozwolę ci odejść z mojego życia ot tak.
-No cóż. Pozwoliłeś. A teraz się ode mnie odczep.
-Ada, wiem, że mnie chcesz.
-Debilu, czy do ciebie nie dociera, że cię nienawidzę? Że to, co mi zrobiłeś jest niewybaczalne? Że zniszczyłeś moje życie, a teraz się tak nagle pojawiasz i myślisz, że rzucę ci się w ramiona? Jesteś śmieszny wiesz? Nie chcę cię znać. Wypierdzielaj z mojego życia raz na zawsze i nigdy nie wracaj. Idź do Gabrieli, nie zdziwię się jeśli nie będzie cię chciała. Była z tobą w ciąży, urodziła ci dziecko, a ciebie tam nie było. Ty byłeś tu i nie wziąłeś nawet rozwodu. Nie jestem dzieckiem z rozbitej rodziny, więc nie wiem jak to jest. I nie chciałabym, żeby jakiekolwiek dziecko o tym wiedziało. Twój Adaś już wie. I ty mu zniszczyłeś psychikę. Ty! - wydarłam się na niego. Puścił moje nadgarstki. - Masz stąd odejść jasne? Nie wracaj tu już nigdy, Nie chcę widzieć twojej twarzy już nigdy więcej.
Daniel zabrał swoją torbę i się zmył. Ale to nie ja go wystraszyłam swoim kazaniem. Odwróciłam się i zobaczyłam Alka. Stał i patrzył z niedowierzaniem na całą scenkę. Podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja rozpłakałam się. Nie chciałam znać tego pieprzonego Daniela, ale odgrywał ważną rolę w moim życiu i nie powiem, był dla mnie zawsze kimś więcej niż przyjacielem. Płakałam, bo nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony cieszyć się szczęściem jednej z moich przyjaciółek, wybranki Kłosa, z drugiej strony płakać nad Danielem.
-Dzięki, Alek. Ja przepraszam, że musiałeś to oglądać. Dziękuję, że byłeś gdzieś w pobliżu. Nie wiem, co by było gdyby nie ty i to twoje piorunujące spojrzenie.
Uśmiechnął się i w odpowiedzi przytulił mnie jeszcze mocniej. Dobrze jest mieć przy boku kogoś takiego jak on.
-Nie ma za co. A teraz chodź. Idziemy do McDonalda.
-Po co?
-Utopisz swoje smutki w Coca-Coli.
-Dobrze – uśmiechnęłam się i poszłam razem z nim w stronę świecącego bilbordu.
-Co on tu właściwie robił? - zapytał, gdy już siedzieliśmy przy stoliku.
-Nie wiem. Może Gabriela go nie chciała i go wywaliła na bruk, a ten pomyślał „Ta głupia Ada pewnie się na mnie rzuci, przecież mnie tak bardzo kocha. Ha. Ha. Ha. I będzie jak dawniej”. Debil. Współczuję tej dziewczynie, że musiała go kiedykolwiek poznać.
-Gabriela to?
-Jego żona.
-Aha.
-Kiedyś myślałam, że jest inny. Troskliwy, opiekuńczy, pełen szacunku do moich rodziców. Ale teraz. Teraz to ja już nawet nie wiem, co mam o tym myśleć – mówiłam obracając kubek z Coca-Colą dookoła. - Z jednej strony nie chcę go już nigdy widzieć, ale z drugiej trudno ot tak po prostu zapomnieć. Jeszcze długo się pewnie nie pozbieram.
Popatrzyłam na Aleksa. Cały czas mnie słuchał. Nie patrzył na nikogo innego. Tylko na mnie. Patrzył i mnie słuchał. Ta, a Karol mówił, że to ja potrafię słuchać.
-Aleks?
-Tak?
-To dzięki tobie jeszcze nie zrzuciłam się z mostu - uśmiechnęłam się. - Dziękuję.
-Nie zrzuciłabyś się. Za bardzo cenisz sobie życie. Ale wiem, o co ci chodzi – uśmiechnął się.
Trwaliśmy w takim uśmiechu jeszcze przez kilka minut, kiedy nagle usłyszałam czyjś oddech za sobą.
-Jeszcze zobaczysz, słońce. Jeszcze zobaczysz!

Życie pisze twój scenariusz, ale to ty decydujesz kto w nim zagra, jaką rolę. 


Witam!
Chciałam dodać ten rozdział wczoraj, ale musiałam go dokończyć.
Nie jest najlepszy, ale no cóż, jak to wspomniałam 
we wcześniejszym opisie - nie wiem, jak to teraz opisać.
Hmm, jeszcze coś wymyślę. Muszę się z tym przespać. 
Cieszę się, że nie chcecie się jeszcze rozstawać
z tym blogiem, bo nie mam zamiaru go ot tak zakończyć ;) 
Będzie zaskakująco ^^
Pozdrawiam
Just me 

 

7 komentarzy:

  1. Przespać się... Znowu chcesz mnie zdradzać?! ;P
    Słodko. ;D Btw... Marta i Zati? :O Myślałam, że ktoś inny..
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, tylko ty mnie tu zdradzasz, koleżanko ;*
      Jeszcze nic nie wiadomo, będzie zaskakująco xD

      Usuń
    2. Nieprawda! Jestem ci wierna, a ty chcesz zniszczyć ten związek! xD
      Hmm, jakby inaczej mogło być, w końcu ty nie umiesz pisać powieści bez zaskakujących scen, Generale ;D

      Usuń
    3. No nie umiem. Ale to cię tak zaskoczy, że spadniesz z łóżka. Choć nie, cb to nie zaskoczy, bo za dobrze mnie znasz. ;)

      Usuń
  2. Dzięki za info, nie mogłam się go już doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię niespodzianki i nagłe zwroty akcji ;).
    Daniel menda. Czy ten koleś mózgu nie ma? Uważa się za najlepszego na świecie czy co? Ego wielkości drapacza chmur. Zranił ją, a teraz spokoju nie daje...Grrr. Rozszarpać tylko takiego.
    Na przykładzie Karola stwierdzam, że moja rymowanka idealnie pasuje. ,,Gdy ci smutno, gdy ci źle, idź do Ady, wyżal się'' ;)
    Dobrze, że Alek i jego zakręcona czupryna dotrzymują jej towarzystwa.
    Gdzie jest taki mój Alek, ja się pytam? ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, każda by chyba chciała takiego swojego "Alka"

      Usuń