Następne
kilka tygodni minęło bardzo spokojnie. Powiedziałabym nawet, że
aż za spokojnie. Spędziłam dużo czasu z Martą, Basią i Alkiem.
Byłam kilka razy na treningach, a chłopaki pokazywali mi, jak się
gra. No, z takimi nauczycielami bardzo trudno się uczyć. Jak widzą,
że ktoś (taki jak ja) tak strasznie kaleczy ich ukochany sport, to
odechciewa im się uczyć. Coś w tym jest. Ale nie powiem, nauczyłam
się w końcu grać. Jest w tym duuuża zasługa Alka, Kłosa i
Zatorskiego oraz Cupka, bo ci zawsze mieli do mnie cierpliwość.
Szczerze mówiąc podziwiam ich. Wytrzymywać z kimś takim jak ja to
nie lada wyzwanie. Nie dość, że jestem okropną gadułą, to
jeszcze jak zacznę się śmiać, nie przechodzi mi przez pół
godziny. W związku z tymczasem na sali zostawaliśmy kilka godzin.
Chłopcy nie mieli nic przeciwko, bo najwyraźniej mnie polubili. Tak
samo moje przyjaciółki. Myślą, że nie widzę. Ale ja widzę
wszystko! Widzę, jak się Kłos zachowuje się przed Basią, albo
Zator przed Martą. Ha! Jeszcze tak ślepa to ja nie jestem. Chociaż,
jak będę dalej siedzieć po nocach na Facebooku, to chyba oślepnę
w zupełności.
Ewidentnie
muszę zacząć się uczyć, bo niedługo mam zaliczenia. Tyle nauki,
ja pierniczę. Odechciewa się człowiekowi żyć. Ale jak tylko
włączę kanał sportowy, gdzie czasem pokazują zawody pływackie,
od razu nabieram poweru. Szkoda, że ja tak nie mogę. Ale cóż.
Zamknęłam ten rozdział i nie wrócę do niego.
Westchnęłam
i poszłam do kuchni. Napiłam się wody i popatrzyłam przez okno. U
mnie w domu nigdy nie było soków. Żadnych kolorowych, owocowych
płynów. Nic. Kompletna pustka, jeśli o to chodzi. U mnie zawsze
była tolerowana tylko woda. Pamiętam, że czasem jak na treningi
kupowałam sobie Powerade czy coś w tym guście, zawsze było o to
zwarcie. 'Tyle w tym barwników i konserwantów bla bla bla'
cytowałam moją mamę. Ta zawsze dbała o linię i się odchudzała
pod pretekstem tego, że jest 'gruba'. Według mnie (i reszty świata)
była jest i będzie chuda, więc nigdy nie rozumiałam diet, które
stosowała. Ja nigdy nie szłam w jej ślady. Powiem wręcz, że
jakby na złość, jadłam wszystko razy dwa. Jednak ze względu na
przyspieszony metabolizm i to, że codziennie miałam treningi,
spalałam te kalorie i moje przyjaciółki zawsze mi mówiły (i
mówią), że jestem anorektyczką. Jak im, kurczę, wytłumaczyć,
że ja po prostu nie tyję?
Patrząc
przez okno rozmyślałam.
Co by
było, gdybym nigdy nie poznała moich przyjaciółek? Byłabym
zdecydowanie innym człowiekiem. Lepszym, gorszym – trudno osądzić.
Wiem, że dzięki nim zaszłam tak daleko w pływaniu. Kiedyś
interesowała się mną jeszcze moja rodzina. A potem mój brat
poszedł do szkoły i … wszystko się spieprzyło. Gdy on był w
trzeciej, czwartej klasie, ja wyjechałam na studia. I wtedy nasze
kontakty, niczym magiczna nić, się zerwały. Marta i Basia były
zawsze ze mną. W złych i dobrych chwilach. Na każdych zawodach.
Czasem nawet jak kolidowało im to z ważnymi testami. To się nazywa
poświęcenie.
Co by
było gdybym nigdy nie poznała Daniela? Nie wiem. Inaczej bym sobie
wtedy ułożyła życie. Może nawet bym poszła na inny kierunek
studiów? Daniel był zawsze ze mną. Kiedy się mi oświadczył,
myślałam, że jestem najszczęśliwszą osobą we wszechświecie. I
byłam. Nie jestem, ale to nie znaczy, że nie byłam. Nie mogę
powiedzieć, że wszystko co z nim związane jest złe. Przeżyłam z
nim wiele przyjemnych chwil, spotkań, dni. Myślałam, że znałam
go w 100 procentach. No. Teraz nie byłabym taka pewna. Jednak
uważam, że ta sytuacja mnie czegoś nauczyła. Wiem, że muszę
zachować dystans do ludzi, których znam. Nie licząc oczywiście
moich przyjaciółek. No, bo proszę was, znam je od przedszkola, jak
mogłyby mi skłamać w sprawie takiej miary?
Zadawałam
sobie jeszcze jedno pytanie.
Co by
było gdybym nie poznała Alka? No tak. Nie umiałabym teraz grać w
siatkę, co od zawsze było moim marzeniem. Ale chyba nie tylko o to
chodzi. Gdybym go nie poznała, z pewnością siedziałabym teraz
przed telewizorem, pijąc wodę i oglądając niemieckie romansidła.
Narzekałabym, jaki to świat jest okropny i jak bardzo nie ma sensu.
Nie uczyłabym się do zaliczeń. Nie przeszłabym na następny rok.
Nie wychodziłabym z domu i w końcu umarła z głodu, bo nie
chciałoby mi się iść do sklepu. Tak. Życie było by bardziej
nudne.
Na mojej
twarzy pojawił się znikomy uśmiech. Od 'zerwania' z Danielem (a
raczej wywalenia go na zbity pysk) minął prawie miesiąc, a ja
nadal nie ściągnęłam pierścionka zaręczynowego. Postanowiłam
to uczynić. Ściągnęłam pierścionek i przypatrzyłam się mu.
Miał z tyłu wygrawerowane „A&D
– love forever”. Uśmiechnęłam
się mimo woli. A&D. Tak nas zawsze nazywali.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się.
Przywykłam do tego, że ludzie po prostu dzwonią.
-Cześć – usłyszałam.
-Cześć – odpowiedziałam. - Karol co ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać.
-Dobra, to usiądź. Nie pali się chyba, nie?
-Nie. Nie pali.
-Chcesz coś do picia?
-Nie dziękuję.
-No to mów, co jest?
-No więc. Ten no tego – zaczął się jąkać. - No
bo ja ten tego.
-Karol ty ten tego co?
-No bo ja
-Co ty?
-Ja
-Ty?
-No bo. Wszystkie moje piłki ostatnio albo trafiają w
siatkę, albo wylatują na aut. Nie mogę się w ogóle
skoncentrować, wszystko mi się miota. Jedyne co mam w głowie to
burdel. Ja się zaraz wykończę psychicznie. Ostatnio na treningu
nie myślałem o niczym. Po prostu ot tak sobie. Okropnie się z tym
czuję. To ogarnia moje wnętrzności, mój mózg, mój umysł, moje
nogi, kurna wszystko! Ja tak dalej nie pociągnę! - powiedział na
jednym oddechu.
Uśmiechnęłam się. Chyba wiedziałam o co mu chodzi.
-To dlaczego przychodzisz z tym do mnie? Dlaczego nie
pogadasz z chłopakami?
-No bo Aleks mówił, że ty umiesz słuchać. Oni nie
umieją.
-Na pewno daliby radę. Jesteś ich przyjacielem.
-Twoim też.
-A to też racja – oparłam się na oknie. - Karol?
-Tak?
-A ty się przypadkiem nie zakochałeś?
-Ja?
-Ty.
-Może - Ha!!! Wiedziałam, że o to chodzi. Eureka!
-No to idź jej to powiedzieć. Ale tylko pod warunkiem,
że jesteś pewien. Inaczej ją zranisz.
-To może ja jeszcze zaczekam?
-Zaczekaj, jeśli uważasz to za dobre rozwiązanie.
-Ale nikomu nie mów.
-Buzia na kłódkę. Ta rozmowa się nigdy nie odbyła.
-W porządku. To ja już pójdę. Pa!
-Cześć!
Zamknęłam drzwi. Uśmiechnęłam się. Dziwne najście,
bo dziwne, ale jakie miłe. I pomyśleć, że wiem, kim jest ta
szczęściara. Włączyłam muzykę. Nucąc sobie swoją ulubioną
piosenkę ( Kiss it goodbye - Nickelback) zaczęłam parzyć kawę. Nalałam
sobie ciepłego napoju i wyszłam z domu. Rozkoszowałam się kawą
oraz ciepłym słońcem, gdy nagle ktoś zasłonił mi światło.
-Hej, przepraszam, czy mógłby się pan troszkę
przesunąć? Chciałam się poopalać?
-Widzę, że pięknie znosisz nasze rozstanie, słońce
– podniosłam głowę i zobaczyłam Daniela. Kurde! Myślałam, że
tego mam już za sobą.
-Daniel, idź sobie. Nie potrzebuję cię. Spadaj z
mojego życia.
-Nie chcesz, żebym spadał.
-Kurde, Daniel – wstałam rozlewając odrobinę kawy
na swoją białą, długą spódnicę. - Nie denerwuj mnie! Nie
powinieneś być teraz z Gabrielą? I małym Adasiem. Wiesz co? Jak
będziesz się z nim widział, to powiedz, że mu serdecznie
współczuję, że ma takiego ojca. Chyba dobrze, że go nawet nie
zna! - Daniel przyciągnął mnie do siebie i złapał za nadgarstki
z całej siły.
-Nie pozwolę ci odejść z mojego życia ot tak.
-No cóż. Pozwoliłeś. A teraz się ode mnie odczep.
-Ada, wiem, że mnie chcesz.
-Debilu, czy do ciebie nie dociera, że cię nienawidzę?
Że to, co mi zrobiłeś jest niewybaczalne? Że zniszczyłeś moje
życie, a teraz się tak nagle pojawiasz i myślisz, że rzucę ci
się w ramiona? Jesteś śmieszny wiesz? Nie chcę cię znać.
Wypierdzielaj z mojego życia raz na zawsze i nigdy nie wracaj. Idź
do Gabrieli, nie zdziwię się jeśli nie będzie cię chciała. Była
z tobą w ciąży, urodziła ci dziecko, a ciebie tam nie było. Ty
byłeś tu i nie wziąłeś nawet rozwodu. Nie jestem dzieckiem z
rozbitej rodziny, więc nie wiem jak to jest. I nie chciałabym, żeby
jakiekolwiek dziecko o tym wiedziało. Twój Adaś już wie. I ty mu
zniszczyłeś psychikę. Ty! - wydarłam się na niego. Puścił moje
nadgarstki. - Masz stąd odejść jasne? Nie wracaj tu już nigdy,
Nie chcę widzieć twojej twarzy już nigdy więcej.
Daniel zabrał swoją torbę i się zmył. Ale to nie ja
go wystraszyłam swoim kazaniem. Odwróciłam się i zobaczyłam
Alka. Stał i patrzył z niedowierzaniem na całą scenkę. Podszedł
do mnie i mnie przytulił, a ja rozpłakałam się. Nie chciałam
znać tego pieprzonego Daniela, ale odgrywał ważną rolę w moim
życiu i nie powiem, był dla mnie zawsze kimś więcej niż
przyjacielem. Płakałam, bo nie wiedziałam co zrobić. Z jednej
strony cieszyć się szczęściem jednej z moich przyjaciółek,
wybranki Kłosa, z drugiej strony płakać nad Danielem.
-Dzięki, Alek. Ja przepraszam, że musiałeś to
oglądać. Dziękuję, że byłeś gdzieś w pobliżu. Nie wiem, co
by było gdyby nie ty i to twoje piorunujące spojrzenie.
Uśmiechnął się i w odpowiedzi przytulił mnie
jeszcze mocniej. Dobrze jest mieć przy boku kogoś takiego jak on.
-Nie ma za co. A teraz chodź. Idziemy do McDonalda.
-Po co?
-Utopisz swoje smutki w Coca-Coli.
-Dobrze – uśmiechnęłam się i poszłam razem z nim
w stronę świecącego bilbordu.
-Co on tu właściwie robił? - zapytał, gdy już
siedzieliśmy przy stoliku.
-Nie wiem. Może Gabriela go nie chciała i go wywaliła
na bruk, a ten pomyślał „Ta głupia Ada pewnie się na mnie
rzuci, przecież mnie tak bardzo kocha. Ha. Ha. Ha. I będzie jak
dawniej”. Debil. Współczuję tej dziewczynie, że musiała go
kiedykolwiek poznać.
-Gabriela to?
-Jego żona.
-Aha.
-Kiedyś myślałam, że jest inny. Troskliwy,
opiekuńczy, pełen szacunku do moich rodziców. Ale teraz. Teraz to
ja już nawet nie wiem, co mam o tym myśleć – mówiłam obracając
kubek z Coca-Colą dookoła. - Z jednej strony nie chcę go już
nigdy widzieć, ale z drugiej trudno ot tak po prostu zapomnieć.
Jeszcze długo się pewnie nie pozbieram.
Popatrzyłam na Aleksa. Cały czas mnie słuchał. Nie
patrzył na nikogo innego. Tylko na mnie. Patrzył i mnie słuchał.
Ta, a Karol mówił, że to ja potrafię słuchać.
-Aleks?
-Tak?
-To dzięki tobie jeszcze nie zrzuciłam się z mostu -
uśmiechnęłam się. - Dziękuję.
-Nie zrzuciłabyś się. Za bardzo cenisz sobie życie.
Ale wiem, o co ci chodzi – uśmiechnął się.
Trwaliśmy w takim uśmiechu jeszcze przez kilka minut,
kiedy nagle usłyszałam czyjś oddech za sobą.
-Jeszcze zobaczysz, słońce. Jeszcze zobaczysz!
Życie pisze twój scenariusz, ale to ty decydujesz kto
w nim zagra, jaką rolę.
Witam!
Chciałam dodać ten rozdział wczoraj, ale musiałam go dokończyć.
Nie jest najlepszy, ale no cóż, jak to wspomniałam
we wcześniejszym opisie - nie wiem, jak to teraz opisać.
Hmm, jeszcze coś wymyślę. Muszę się z tym przespać.
Cieszę się, że nie chcecie się jeszcze rozstawać
z tym blogiem, bo nie mam zamiaru go ot tak zakończyć ;)
Będzie zaskakująco ^^
Pozdrawiam
Just me
Przespać się... Znowu chcesz mnie zdradzać?! ;P
OdpowiedzUsuńSłodko. ;D Btw... Marta i Zati? :O Myślałam, że ktoś inny..
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
Hahaha, tylko ty mnie tu zdradzasz, koleżanko ;*
UsuńJeszcze nic nie wiadomo, będzie zaskakująco xD
Nieprawda! Jestem ci wierna, a ty chcesz zniszczyć ten związek! xD
UsuńHmm, jakby inaczej mogło być, w końcu ty nie umiesz pisać powieści bez zaskakujących scen, Generale ;D
No nie umiem. Ale to cię tak zaskoczy, że spadniesz z łóżka. Choć nie, cb to nie zaskoczy, bo za dobrze mnie znasz. ;)
UsuńDzięki za info, nie mogłam się go już doczekać ;)
OdpowiedzUsuńLubię niespodzianki i nagłe zwroty akcji ;).
OdpowiedzUsuńDaniel menda. Czy ten koleś mózgu nie ma? Uważa się za najlepszego na świecie czy co? Ego wielkości drapacza chmur. Zranił ją, a teraz spokoju nie daje...Grrr. Rozszarpać tylko takiego.
Na przykładzie Karola stwierdzam, że moja rymowanka idealnie pasuje. ,,Gdy ci smutno, gdy ci źle, idź do Ady, wyżal się'' ;)
Dobrze, że Alek i jego zakręcona czupryna dotrzymują jej towarzystwa.
Gdzie jest taki mój Alek, ja się pytam? ;<
Hahaha, każda by chyba chciała takiego swojego "Alka"
Usuń