wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 10


Godzina dwudziesta. Basia z Kłosem, Martę gdzieś wywiało, Aleks poszedł z Cupkiem nie wiadomo gdzie. Kurde. A ja? Co ja mam robić? Siedzieć i wypijać dwulitrową Colę, którą Aleks w końcu kupił? Oglądać telewizję? Siedzieć znów na komputerze i przeglądać „słit focie” koleżanek? Moje życie towarzyskie mnie dobija. Ta, raczej brak życia towarzyskiego. Uśmiechnęłam się. Może to i dobrze, że jestem sama? Może poukładam sobie wszystko w głowie? Poprzypominam stare, dobre czasy?
Wiem! Uporządkuję wszystkie rzeczy Daniela.
Pozbędę się wszystkich jego staroci i zapomnę. Oj kurczę, gdyby to było takie łatwe. Głowa mi pęka, jak myślę o tym debilu.
Wstałam i weszłam do kuchni. Połknęłam trzy tabletki Apapu, bo podobno nie uzależnia, i popiłam je wodą. Włączyłam radio RMF-FM i zabrałam się do sprzątania. Akurat leciała piosenka Sunrise Avenue - Hollywood Hills i oczywiście, zdzierając sobie gardło i niszcząc słuch sąsiadom, zaczęłam ją śpiewać. Sprzątając znalazłam jeszcze kilka listów od Gabrieli i spisałam adres z Vancouver. Może kiedyś mi się przyda? 
Chciałabym poznać Gabrielę. Współczuję jej, że wybrała sobie akurat takiego dupka na męża. Ale no cóż. Jak jest się młodym, to każdy chłopak wydaje się kandydatem na męża. Pewnie i tak było w tym przypadku. Z resztą po co ja to roztrząsam? Było – minęło. C'est la vie! Trzeba żyć dalej.
W końcu posprzątałam rzeczy Daniela i włożyłam je do wielkiego pudła, które postawiłam w szafie, w jego pokoju. Może kiedyś tu po nie przyjedzie? Szczerze mówiąc wolałabym nie. Wystarczy, że mam go już dość w myślach, co dopiero w świecie realnym. Spojrzałam na zegarek. Ósma czterdzieści. Nawet szybko się uwinęłam. Zaparzyłam sobie kawę i włączyłam tvn24. Ciekawe co się dzieje na świecie.
Po godzinie słuchania o obchodach trzeciej rocznicy śmierci prezydenta w Smoleńsku, zabójstwie w Filharmonii Dolnośląskiej i o innych zabójstwach, postanowiłam wyłączyć telewizor. Za dużo przemocy i brutalności emanowało w ostatnich zdarzeniach. Czemu nie mogą choć raz puścić tam jakiejś dobrej informacji? Jakiejś zabawnej, głupiej sytuacji? Nie, po co? Lepiej zdołować ludzi stanem wojny w Korei. Kurde. A ja myślę, że to ja mam problemy. Przełączyłam na inny kanał. Tym razem sportowy. Właśnie nadawali jakiś program siatkarski. Spoko, nie mam nic do siatki, nawet nauczyłam się w nią grać. Zaczęłam oglądać. Mówili coś o reprezentacji, o klubach, ale, jak zwykle, nie było to nic ciekawego. Wyłączyłam telewizor i przypomniałam sobie, że niedawno wypożyczyłam książkę. „Więzień nieba” Carolsa Riuza Zafóna. Zaczęłam ją czytać.
Nie wiem, czy Martin zaakceptował propozycję pana naczelnika, czy też ją odrzucił, ale zmuszony jestem myśleć, że na nią przystał, bo jeszcze żyje i wszystko wskazuje na to, że to nasz prywatny Bóg nadal jest zainteresowany tym, żeby to się nie zmieniło.” Tak, na tej stronie skończyłam ostatnim razem.
Zatopiłam się w słowach autora i nie wiem, kiedy zasnęłam.

Obudziłam się następnego dnia w tej samej pozycji, w której zasnęłam. Odłożyłam książkę i zaparzyłam kawę. Zawołałam Basię i Martę. Może dotrzymają mi towarzystwa? Spojrzałam na telefon. Szesnasty października, godzina dwunasta piętnaście. Chwila. Dwunasta piętnaście? Już tak późno? No nie! Jak mogę być takim śpiochem? Matko z córką, westchnęłam po czym wypiłam kawę i zjadłam śniadanie.
Postanowiłam się przejść. Nie będę siedziała w domu cały dzień. Basia jeszcze nie wróciła, Marta podobnie, Aleksa nie widziałam tak samo wszystkich innych. Gdzie ich wywiało? Jak zawsze – ja zostaję sama, podczas gdy oni dobrze się bawią. Westchnęłam i pokiwałam głową. Tak to już jest, Ada, tak to już jest.
Po kwadransie byłam już gotowa na spacer. Ubrałam adidasy i wybiegłam z domu. Gdy zbiegłam już na dół, przypomniałam sobie, że nie zamknęłam drzwi. No, brawo! 
Ada, co ci się stało? Co się z tobą dzieje? Dziewczyno, weź się ogarnij. 
Wróciłam na górę i zamknęłam drzwi. Tym razem zjechałam windą.
Wolnym krokiem szłam główną alejką. Było naprawdę pięknie. Słońce świeciło, kolorowe liście spadały. Czułam się jak na tęczy. Wszystko było kolorowe i wesołe. Wbrew swoim myślom na temat Daniela i tego, gdzie się podziewają moi znajomi, uśmiechnęłam się. Wyjęłam słuchawki i włożyłam je do uszu. Puściłam sobie jedną z moich ulubionych piosenek  i usiadłam na najbardziej nasłonecznionej ławce. Rozkoszowałam się promieniami oraz utworem w moich uszach, kiedy poczułam, że ktoś mnie walnął w ramię. Momentalnie się ocknęłam i zdjęłam słuchawki z uszu.
-Cześć – przywitał się Cupko.
-Cześć. Nawet nie wiesz, jak mnie przestraszyłeś.
-Przepraszam – uśmiechnął się.
-Nie ma sprawy. Co tu robisz?
-Przyszedłem tu a Alkiem, a teraz nie wiem gdzie jest.
-A właśnie, miałam się zapytać. Gdzie wczoraj byliście? Nikogo nie było.
-Basia była z Kłosem.
-No, to akurat wiem.
-Ja z Alkiem u niego, a Marta i Zatorski byli z nami.
-A gdzie moje zaproszenie?
-No, nie ma – wyszczerzył się.
-Cupko, powiedz, o co chodzi? Prawie umarłam ze strachu!
-O nic nie chodzi. Spokojnie.
-Wiesz, że jak mówisz „spokojnie” to tylko bardziej mnie denerwujesz, prawda? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Wiem. Ale to nie szkodzi. Może poszukamy Alka? Szczerze mówiąc boję się o niego. Wczoraj wydawał się jakiś taki markotny.
-Czemu?
-Nie wiem. Nie chciał powiedzieć. Coś mi tu nie pasuje.
-Chodź idziemy – zarządziłam i podniosłam się z ławki. Coś strzyknęło mi w krzyżu, ale uśmiechnęłam się i poszliśmy z Cupkiem na zwiady.
Po półgodzinnym szukaniu Alka stwierdziliśmy, że musimy coś zjeść. Weszliśmy więc do sklepu i kupiliśmy sobie po batonie.
-Nie ma to jak pożywny obiad – zaśmiałam się.
-No a jak! - powiedział Cupko cały w czekoladzie. Uśmiechnęłam się.
Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Spędziliśmy tam może kwadrans, dwa, po czym poszliśmy raz jeszcze szukać naszego zaginionego.
Nie można tego nazwać szukaniem. Chyba. Szliśmy i zamiast się rozglądać i wołać : „Aleks, gdzie jesteś?” śmialiśmy się z naszych dowcipów. W końcu postanowiłam to zakończyć.
-Słuchaj. W takim tempie to znajdziemy go, jak już naukowcy odkryją sposób, żeby mieszkać na Marsie. Weźmy się do roboty. Ja pójdę tędy – wskazałam drogę prowadzącą w lewą stronę. - A ty tamtędy. Tak może go znajdziemy.
-W porządku. Spotkajmy się tu za pół godziny. Jeśli go w tym czasie nie znajdziemy, to znaczy, że zaginął, a my wrócimy do domu i zjemy sobie obiad, bo szczerze mówiąc, jestem głodny jak wilk.
-Wow, Cupko, widzę, że bardzo się przejmujesz najlepszym przyjacielem – zażartowałam.
-Wiesz, znam go na tyle dobrze, że wiem, że prędzej,czy później powróci do domu – uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech.
-Do zobaczenia.
Pożegnaliśmy się i poszliśmy każdy w swoją stronę.
Po co szukam dorosłego dzieciaka? Gdyby chciał, to by już dawno wrócił do domu. Ale nie, po co? Lepiej, żebym go szukała po parku, zamiast uczyć się. Z resztą, kogo ja oszukuję? I tak bym się nie uczyła. 
Nagle zobaczyłam Alka, obróconego tyłem do mnie. Już chciałam zawołać go, gdy zobaczyłam, kto za nim stoi. Amelia? Ja nie wierzę, no! Czy ta dziewczyna nie może mu dać spokoju? W tej chwili wmurowało mnie w ziemię i mimo że chciałam uciec, moje nogi zrobiły się nagle jakieś takie ciężkie. Amelia wbiła się w usta Aleksa. Nie widać było, żeby oponował. 
Przełknęłam ślinę nerwowo. oby mnie tylko nie zauważyli. 
Poczułam łzę spływającą po moim policzku.
Ada, spokojnie. Weź głęboki wdech i idź stąd. 
Kurde, nie mogę.
Ada, opanuj się. To tylko twój przyjaciel. Tylko i wyłącznie przyjaciel.

Czasem mamy siły na tyle dużo, że czujemy, że możemy przenosić Himalaje. Częściej jednak nie czujemy się na tyle silni, żeby uporać się z własnymi myślami. 

Hej!
Wymuszony, bo wymuszony, ale jest.
Obiecuję, z ręką na sercu, że następne już takie nie będą. Przysięgam!
A i jeszcze jedna sprawa. 
Rozdział 11 pojawi się NAJWCZEŚNIEJ w czwartek
Przepraszam, ale nie mam czasu, żeby  go napisać.
Pozdrowienia
Just me 

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział. (Tak samo jak pozostałe). xD
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Moje życie towarzyskie mnie dobija. Ta, raczej brak życia towarzyskiego."
    Ukradłaś mój tekst! To ja nie mam życia! xD
    Smutne. :( Mam nadzieję że następny rozdział będzie bardziej wesoły. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołączam się do grupy ludzi, którzy nie mają życia towarzyskiego ;). Piątek po południu, a ja na necie siedzę. Masakra. Albo moje życie, tych słów można używać zamiennie ;).

    Wiedziałam, wiedziałam naprawdę. Jak Aleks ,,zaginął'' to spodziewałam się, że spotkał się z Amelią, ale żeby od razu do niej wracać? ;/ Przeczuwałam, że Ada już wpadła po uszy, ciekawe, kiedy to w końcu zrozumie. I co się tam między Alkiem a jego byłą czy już nie byłą dzieje.
    Zagadka na kolejny tydzień ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam wszystkich, dołączam do klubu ludzi bez życia towarzyskiego! :D
    Wrócił do Amelii? Niemożliwe.

    as-prosto-w-serce.blogspot.com - jeżeli masz ochotę zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń