czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 13




 Powiedziałem ci, że będę tu na zawsze
Powiedziałem, że zawsze będę twoim przyjacielem
Złożyłem przysięgę i wytrwam w niej do końca
Teraz kiedy pada bardziej niż zwykle
Wiedz, że nadal będziemy mieli siebie
Rihanna - Umbrella


 Kolejne tygodnie mijały spokojnie. Moje stosunki z Aleksem odrobinę się polepszyły. Z naciskiem na odrobinę. Oczywiście, jak to już mam w zwyczaju, nie powiedziałam mu, co do niego czuję i teraz standardowo – słuchając Taylor Swift i popijając kawę – przypatruję się jak razem z Amelią spędzają czas. Wczoraj spadł śnieg. Sypało wielkimi płatkami, a ja, siedząc na parapecie z bólem w sercu patrzyłam na Aleksa i Amelię bawiących się niczym przedszkolaki w śniegu. Przyzwyczaiłam się już, że ludzie po jakimś czasie znikają z serca. Dlaczego więc Aleks nie może zniknąć? O ile to by ułatwiło mi życie! O ile mniej bym płakała, o ile więcej się śmiała. No nic, głowa do góry. Będzie dobrze.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego dzwonka. Zdziwiona podniosłam telefon, który leżał obok mnie i popatrzyłam na wyświetlacz.
-Tak słucham?
-Adusia, cześć! Co tam u ciebie, jak życie, mam nadzieję, że cudownie, pogoda jak marzenie czyż nie? - przywitał mnie wylew słów mojego taty. Oho, coś się szykuje.
-Nie słodź mi tu. Co się stało? - spytałam.
-Spokojnie. Powoli zamieniasz się w swoją matkę.
-Słyszałam! - odezwał się donośny głos mojej rodzicielki.
-No więc kontynuując – ciągnął mój tatku. - Nie damy rady przyjechać do ciebie na święta.
-No to mogę przyjechać do was. 300 kilometrów w tę czy we w tę nie robi różnicy.
-Tylko, że my wyjeżdżamy. Bartka oddajemy babci na przechowanie, a ty... No wiesz, jesteś już dorosła, mogłabyś się zorganizować sama.
-Oj no, dziękuję. Własna rodzina już mnie nawet nie chce? Genialny początek grudnia – mruknęłam. Nie byłam ucieszona myślą samotnego spędzania świąt.
-Dasz radę, wierzę w ciebie.
-A gdzie jedziecie?
-Na Malediwy.
-I mnie ze sobą nie zabieracie?!! Nie no przesada. Od dziecka powtarzam „Jedźmy na Malediwy”, a tu nagle... Grr... Nie lubię was.
-Ada, no nie gniewaj się.
-Muszę kończyć. Do usłyszenia. I pozdrówcie Bartka.
-Cześć.
Odłożyłam telefon. Malediwy? Serio? Moje marzenie od podstawówki! Zawsze chciałam tam pojechać. Jak mogą mi to robić. Nie dość, że będę musiała spędzać rodzinne święta bez rodziny, to jeszcze mam mieć świadomość, że jadą w miejsce, w które zawsze chciałam pojechać, a nigdy nie pojechałam? Właściwie, to mogłabym pojechać do babci razem a Bartkiem, ale nie. To nie wchodzi w grę. Dam sobie sama radę.
Ze smutkiem zdałam sobie sprawę, że wypiłam już całą kawę, więc postanowiłam, że zrobię kolejną. Wlałam wodę do czajnika i cierpliwie czekałam, aż się zagotuje. Już miałam wsypywać moją ulubioną kawę do kubka, gdy zdałam sobie sprawę, że byłaby to już moja trzecia kawa tego dnia. Jak tak dalej pójdzie, to wysiądzie mi serce. Postanowiłam, że zaparzę sobie melisę. Trochę spokoju przyda mi się w życiu. Woda wreszcie się zagotowała, więc wrzuciłam torebkę z herbatą, którą do tej pory trzymałam bezmyślnie w ręce i dodałam cztery łyżeczki cukru. Tak wiem. Po pierwsze cukier to biała śmierć, po drugie melisy i innych „ziółkowych” herbat nie powinno się słodzić. No i co? I tak to nie zmieni świata na lepszy. A życie trzeba trochę osłodzić, nie? Wróciłam na parapet rozmyślając, co by było gdybym powiedziała Alkowi, co do niego czuję. Może nic by się nie zmieniło? Może tylko mi się tak wydaje?
Nie. Koniec rozmyślań. Ada, zacznij żyć.
Spojrzałam przez okno, ale nie dane mi było zobaczyć Alka i Amelii, bo gdzieś sobie poszli. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. „Mam tylko nadzieję, że to nie oni” pomyślałam.
Podeszłam i otworzyłam drzwi.
-Ada! Cześć! - przywitał mnie zimny podmuch powietrza. Gdy ochłonęłam po spotkaniu z zimnem zobaczyłam Alka stojącego na progu mego mieszkania.
-Cześć, coś taki radosny? - spytałam ze śmiechem.
-Pogoda jest cudowna, mówię ci. A tak tylko sugeruję, że siedząc na parapecie nie ogrzejesz się słońcem – popatrzył na mnie z ukosa.
-A gdzie zgubiłeś Amelię? - zapytałam omijając temat parapetu.
-Poszła do mieszkania, a ja przyszedłem się przywitać – uśmiechnął się.
-Napijesz się czegoś?
-Bardzo chętnie.
Zrobiłam Aleksowi herbatę, posiedzieliśmy jeszcze chwilę, pogadaliśmy o błahych sprawach. Jak przyjaciel z przyjaciółką. I to mi właśnie w nim imponowało. Mimo, że wyczuwał jakieś napięcie, potrafił rozmawiać o tym, że zapowiadają się białe święta... A właśnie. Święta.
-Aleks, powiedz mi, co robisz na święta? - spytałam.
-Praktycznie nic. Wiem, że nie spędzę ich z Amelią, bo ona wyjeżdża do rodziny i za żadne skarby nie chce mnie wziąć do rodzinnego domu, sam nie wiem dlaczego... Wiem też, że nie spędzę ich z Kłosem i Zatorskim. Ewentualnie pozostaje mi wyjazd do Serbii lub spędzanie świąt z Cupkiem.
-Poczekaj, dlaczego nie z Kłosem i Zatorskim? - zdziwiłam się.
-No bo ten pierwszy jedzie z Basią do jego rodziny, a Zatorski...
-A Zatorski co?
-A Zatorski spędza święta z rodziną Marty.
-I ja o niczym nie wiem?! No to pięknie. Swoją drogą, od początku wiedziałam, że coś między nimi jest.
-A ty co robisz na Święta?
-Ja? Zapewne będę siedziała tutaj, jadła kupione w Wigilię pierniki i piła kakao rozmyślając o tym, dlaczego moi rodzice nie chcieli mnie wziąć ze sobą na Malediwy.
-Nie spędzasz z nimi świąt?
-Nie.
-No to niezbyt ciekawie. Ale wiesz co...
-Co?
-Nie, to głupie.
-Aleks mów!
-No dobra, już dobra. Może byśmy spędzili razem te święta? Wiesz, ty nic nie masz w planach, ja też. Przygarniemy jeszcze Cupka... Będzie fajnie.
-Jasne! Świetny pomysł!
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Aleks powiedział, że trzeba zapytać o zgodę jeszcze naszego kolegę, więc on już chyba pójdzie, żeby z nim to obgadać.
Przytulił mnie na pożegnanie i powiedział, że jak się czegoś dowie, to do mnie zadzwoni. Nagle coś sobie przypomniał.
-Ada, a jeśli chodzi o naszą niedawną rozmowę, to...
-Aleks, zapomnij. Było minęło, tak?
-Chcę tylko, żebyś wiedziała, że mimo że do tej pory nie rozgryzłem o co tu chodzi, zawsze możesz szukać u mnie wsparcia. Pamiętaj, cokolwiek by się działo, przychodź, dzwoń, pisz, wysyłaj listy w butelce albo nawet gołębia pocztowego. Zawsze będę przy tobie, rozumiesz?
-Tak, rozumiem.
Aleks podszedł do mnie i przytulił mnie raz jeszcze. Tym razem dłużej, tak, jakby to miało coś znaczyć. Oboje jednak wiedzieliśmy, że to nic nie znaczyło. A może jednak nie wiedzieliśmy? 



Długo wyczekiwany przez Zoe rozdział - nadszedł.
Proszę bardzo. Nie jestem zadowolona z niego, bo
był on pisany na szybko. 
Rozdział z dedykacją właśnie dla Zoe, mojej czytelniczki,
która się nie ujawnia zbytnio w komentarzach, ale
maltretuje mnie "Kiedy nowy rozdział" "Dlaczego nie dodałaś nowego rozdziału" itp
Niebawem przeniesiemy się do Świąt spędzanych w nielicznym gronie - Ada, Aleks i Cupko. Może to wydawać się nudne, ale mam nadzieję, że się spodoba.
Ps. Życzę wszystkim czytelnikom moich wypocin, zdrowych, szczęśliwych Świąt Wielkiej Nocy oraz mokrego (lub śniegowego) dyngusa.
Pozdrowienia dla wszystkich.
 

12 komentarzy:

  1. JEJ!!! Rozdział dla mnie!!! (czemu muszę sprawdzać czy nie jestem robotem -.-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, specjalnie dla Ciebie Zoe ;)
      Musisz sprawdzać, bo nie mogę być pewna, czy nim nie jesteś ;)

      Usuń
  2. Boże musiałam wpisać adaicup o_O chyba mam dla ady nowy pomysł na rozdział....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada i Cupko.... Hmmm, zastanawiające... Chyba jednak tak nie będzie ;)

      Usuń
  3. Fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny ten rozdział. Zawsze powtarzam, że cukier to biała śmierć, Ada widzę ma podobne myśli. ;) Nie mówiąc o tym ( a jednak o tym wspominając), że siedzę tutaj i czytam kolejny rozdział pijąc kawę. ;)
    Nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu. Święta, to święta, powinny być spędzane w rodzinnym gronie. Chociaż... takimi z Cupko i Aleksem bym nie pogardziła. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Również nie chciałabym się znaleźć na miejscu Ady. No bo święta, świętami, ale żeby rodzice nie wzięli mnie w taką podróż.... ZABIŁABYM ;)

      Usuń
    2. Ja także, tym bardziej, że nigdy nie byłam dalej niż w Czechach. ;)
      Tak bardzo brakowało mi publikowania, że startuję już z nowym blogiem. Zapraszam na anothervolleystory.blogspot.com ;)

      Usuń
    3. Dziękuję, nie zapomniałaś mnie poinformować ;)

      Usuń
  5. Jak zwykle świetnie, ale...
    ZABIJĘ CIĘ! Jak mogłaś doprowadzić do tego, że Ada nie powiedziała Alkowi?! -.-
    ZABIJĘ, ZABIJĘ, ZABIJĘ!..
    Przepraszam. To twoja wizja, twoje opowiadanie i nie będę się wtrącać, prowadź je jak chcesz....
    Ale i tak cię ZABIJĘ. Przepraszam, raz jeszcze. :) Niecierpliwie czekam na następny rodział. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada nie powiedziała Alkowi, bo wie, że ten ma dziewczynę, którą kocha. Nie chce robić więc zamieszania w ich życiu. Co prawda, uważa, że ich związek nie ma przyszłości, ale się do niego nie wtrąca. Poza tym... tak, taka moja wizja ;) Z początku napisałam dwa rozdziały 13. W jednym z nich Ada wyjawiła Alkowi swe uczucia, ale nie pasował mi on do następnych rozdziałów, a nie chcę wywracać wszystkiego do góry nogami jeszcze raz ;)
      Hehe, nie przepraszaj, dobrze jest wiedzieć, że tak się zżyłaś z tym opowiadaniem ;)

      Usuń